wtorek, 27 marca 2012

Hreczka z koprzywą...

...czyli kasza gryczana z pokrzywą. Brzmi kryzysowo. W końcu przednówek i Wielki Post... Ale to chyba nie do końca tak. W dzisiejszych czasach kryzysowe składniki to biała mąka i kurczak. Czyli dawne luksusy...

Jest u nas za szopą taki kąt, w którym kiedyś był wybieg kurnika. Dawno, dawno temu, prawie tego nie pamiętam. Potem kur już nie było, a ja jako dziecko dostałam ten kąt jako "moją grządkę" - mój kawałek ogrodu, który mogę sobie uprawiać. Miejsce było cieniste, chłodne, w podłożu sporo gruzu, więc nic się tam nie udawało i nie było szkoda dawać dziecku na zmarnowanie. Jedyne, co rosło tam od zawsze bujnie i bez niczyich wysiłków, a nawet wbrew wysiłkom, to pokrzywy i podagrycznik. Minęło ponad 20 lat, a w glebie jest ciągle mnóstwo azotu - a to są rośliny azotolubne. Teraz chodzę tam nazbierać zielska na obiad. O dziwo, nie zniechęciło mnie to do prac ogrodowych.


To danie robi się podobnie jak poprzednie. Świetny sposób na gotowanie kaszy gryczanej wisi na puszce. Na czym polega sekret? Nie mieszać! Początkowo trudno się odważyć, ale nie, to się naprawdę nie przypali, tylko łyżkę trzeba trzymać z daleka. Po prostu wsypać do wrzątku, zmniejszyć ogień i czekać. Drugi sekret to olej lniany - ja dodałam olej rydzowy, czyli olej z lnianki, czyli olej z lnicznika. Kiedyś była to na naszych ziemiach jedna z podstawowych roślin oleistych. A teraz - nikt nie wie co to, a ma bardzo dużo omega-3. Oczywiście wartości swoje objawia na surowo, dodany do kaszy na końcu.


Na patelni poddusiłam dużą pokrojoną cebulę, opłukaną pokrzywę (trochę było czuć piasek, broniłam się że to żelazo) i podagrycznik, do tego ugotowaną kaszę, pieprz, gałkę muszkatołową, chwilę dochodziło na ogniu, potem wyłączyłam i wymieszałam z olejem rydzowym. Na koniec posypałam kaszę z pokrzywą startym serem, przykryłam i pojechałam po rodziców na stację. Jak wróciłam, było gotowe.

2 komentarze:

  1. Ja kiedyś udusiłam sam podagrycznik ale był paskudny. Ale spróbuję Twojego przepisu :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja lubię duszony też. Ważne żeby był młodziutki.

    OdpowiedzUsuń