Taki uroczy obrazek znalazłam na facebooku:
Komentarze pod spodem - niemal w stu procentach w duchu "ach jakie to słodkie". Jacy mądrzy rodzice, tak, trzeba dziecko uczyć miłości i poświęcenia, troski o innych, rozkoszne, cudowne. Chyba jedna czy dwie osoby napisały, że kotów jednak nie karmi się w ten sposób i może kotek wcale nie chce, i że ma minę jakby mu się nie podobało.
Tak się składa, że mam dzieci i zwierzęta. I sporo obserwacji i przemyśleń. Domyślam się, jak powstało powyższe słodkie zdjęcie, dokładnie widzę tę sytuację. Po długotrwałym i wyczerpującym dla obu stron pościgu dziecię wywlokło wreszcie kociaka za ogon z ciasnej dziury, w jaką zdołał się wbić, przy akompaniamencie rozpaczliwych miauków. Teraz ściska go mocno za szyję - kotek aż oczka wybałuszył - i wrzeszczy mu prosto do ucha "AM!!! AM!!! jednocześnie wciskając łyżeczką owocową kaszkę. Kotek kombinuje, jak by tu prysnąć i gdzie schować się tym razem, skoro wszystkie dotychczasowe kryjówki już spalone...
Słodkie, prawda?
Dzieci kochają zwierzęta. Zwierzęta czasem tolerują dzieci, ale generalnie dzieci dla zwierząt są dość straszne. Różne artykuły i poradniki opisują, jak przygotować zwierzaka na narodziny dziecka, jak wychować psa w tym kierunku, różne porady dotyczące lizania buzi dziecka przez psa albo spania kota w dziecięcym łóżeczku (hehe, dobre, kto kotu zabroni?), generalnie - jak chronić dziecko przed światem zwierzęcym. Nie spotkałam jeszcze żadnego mądrego tekstu o tym, jak chronić zwierzęta przed małymi dziećmi. A jestem pewna, że nasze dzieci nie są wyjątkowymi sadystami. Zresztą są pełne dobrej woli, chcą kotka nakarmić, pieska przytulić, kurki położyć spać. Tylko przy okazji kotka mało nie uduszą, pieskowi nadwyrężą ogon (Kacper przez miesiąc nie mógł podnosić ogona, na szczęście udało się wyleczyć), a kurki przerażą tak, że będą gdakać przez godzinę ukryte w kurniku. Oczywiście, pilnujemy, rozmawiamy, tłumaczymy, dajemy przykład, tyle że to nie daje natychmiastowych efektów. To kiełkuje miesiącami, latami. Żeby zwierzaki były w 100% bezpieczne i czuły się komfortowo, trzeba byłoby całkowicie je izolować, póki dzieciaki nie podrosną i nie zmądrzeją. Jest to jakaś droga, ale ja jednak uważam, że dzieci muszą wychowywać się ze zwierzętami. I muszą się uczyć.
- Ja też nosiłam koty - westchnęła pani weterynarz, czyszcząc naszemu kociakowi zaświerzbione ucho. - Nosiłam, karmiłam, kocia mama byłam. Zresztą nie tylko koty nosiłam, kiedyś nawet zadusiłam kaczuszkę...
Kocica miauknęła w reakcji na wpuszczone do ucha lekarstwo, spróbowała się wyrwać, ugryzła mnie w palec. Trzymałam mocno.
- Trzeba pilnować - dodała. - Żeby dziecko pokochało, ale nie zamęczyło...