niedziela, 31 marca 2013

Myszy

Przez całą zimę mieliśmy spokój z myszami.

To znaczy - oczywiście były. W takim miejscu jak nasza kurniko-koziarnia, gdzie jest dużo ziarna, a do tego mnóstwo szczelin i zakamarków, myszy po prostu być muszą. Czasem widziało się, jak pod ścianą przemyka jakiś szary ogon. Czasem, niestety, jakaś niemądra mysz topiła się w poidle, zwłaszcza w silne mrozy, kiedy trudno o wodę. Ale nie rzucały się za bardzo w oczy, a przede wszystkim nie próbowały włamywać się do ziarna. Nawet nie uszczelnialiśmy za bardzo pokryw - jakoś w tym roku wystarczały im inne, mniej ryzykowne miejsca do żerowania.

Tej zimy był spokój, ale w zeszłym roku mieliśmy w kurniku taką mysz, co upodobała sobie nasze ziarno. Trzymamy je w starych blaszanych kubłach na śmieci. Pokrywy nie są idealnie dopasowane i chociaż wydają się dość szczelne, mysz się przeciśnie. W pewnym momencie ziarno osiąga taki poziom, że mysz wskakuje do środka,  żeruje, objada się, po czym okazuje się, że wyskoczyć po gładkich, metalowych ścianach już trudno. A potem pojawia się człowiek, chce zaczerpnąć ziarna dla kur, a tu mysza. No to cóż... bierze człowiek litościwy takie stare sitko, które robi za czerpak do ziarna, i gania tym czerpakiem za myszą, aż ją złapie i uwolni. Tyle że parę godzin później mysz znowu tam jest. A potem znowu i znowu. W końcu mysz oswoiła się na tyle, że po otwarciu kubła czekała cierpliwie, aż podstawimy jej sitko, wchodziła na nie, czekała aż winda wjedzie na górę... i tak sobie korzystała z darmowego transportu przez parę tygodni. Potem uszczelniliśmy pokrywę.

Przednówek w tym roku okazuje się ciężki nie tylko dla ptaków, które masowo odwiedzają karmniki - nie tylko ja zauważyłam, że jest ich więcej niż zimą. Kilka dni temu z kubła z ziarnem wyłowiłam... 25 myszy! Dziś, kiedy przyszłam porobić zdjęcia, było "tylko" 5. Są bardzo sympatyczne i myślę, że nie mają lekko w życiu, więc dlaczego nie podzielić się z nimi ziarnem? Fakt, jajek nie znoszą. Ale kury też nie mają tu ostatnio wybitnych osiągnięć...




wtorek, 26 marca 2013

Zielona pasta z groszku

Rok temu o tej porze gotowałam zupę z młodego zielska (tzw. zupę na klęczkach), hreczkę z pokrzywą i surówkę z młodym mleczem.

W tym roku... cóż. Dziś odkopałam w ogrodzie miejsce, gdzie powinien wyjść wieloletni szczypiorek. Musiałam odgarnąć jakieś 15 cm śniegu. Pod spodem czarna ziemia.

Z braku zieloności zrobiłam więc zieloną pastę do chleba.

puszka groszku
kilka łyżek oliwy z oliwek
garść sezamu
sól, pieprz, czosnek granulowany lub świeży, majeranek, zioła prowansalskie

Wszystko razem zmiksować, smarować pieczywo, posypywać kiełkami lub szczypiorkiem, czekać na wiosnę...


niedziela, 24 marca 2013

Niedziela Palmowa...


Takiej Niedzieli Palmowej za mojego życia nie było.
W nocy termometr pokazał -19,6. Przy oknie.
Palmy? Bazie? Cóż, może gdzieś są jakieś bazie, ale nie ryzykowaliśmy zimowego off-roadu przez zaśnieżoną dolinę Leniwej Obry.

Biało, biało, biało... śnieg skrzypi, srebrzy się, migocze, oślepia, bo słońce marcowe już porządnie świeci.


Na polach biała płaszczyzna znaczona tylko śladami - głównie ludzi i psów, czasem myszy czy zajęcy... Podobno na początku marca przyleciały skowronki. Mam nadzieję, że dobrze się schowały.


A bliżej domu - na śniegu przede wszystkim ślady ptaków. O nich za chwilę więcej.


Ostatnio wklejałam zdjęcie przebiśniegów. Hmm... chyba kiepsko im idzie.


Koza Beata czeka niecierpliwie na wiosnę, zieloną trawę, młode liście... Gdzie ta wiosna?


Kury mimo mrozu wychodzą chętnie i ustawiają się pod nagrzaną słońcem ścianą kurnika. Chętnie pogrzebałyby już w ziemi, poszukały dżdżownic, poskubały młode liście mniszków... A tu szron osiada na piórach. Kogut nam piękny przez zimę wyrósł i fantastycznie pieje.


Ale miało być o ptakach, i to nie tylko kurach. Bo tyle różnych ptaków nigdy przy naszym karmniku nie było. W sumie odwiedza nas w ostatnich dniach 12 gatunków - w tym takie, których nigdy przy naszych parapetach nie było. Cóż, ta zima dawno powinna się skończyć. Badyle na polach dawno obrane z resztek nasion, głogi, róże i jarzębiny dokładnie odziobane z owoców, coraz trudniej znaleźć pożywienie. A mróz trzyma, a śnieg pokrywa wszystko szczelną białą skorupą... Trzeba sobie jakoś radzić.

Oczywiście są sikory - bogatki i modraszki. Tych pierwszych najwięcej.
Kręci się kilka mazurków z plamką na policzku i bardzo rzadkie zwyczajne wróble - kiedyś chyba najpospolitsze ptaki na wsi, obecnie raczej to gatunek miejski. Mamy nadzieję, że w tym roku jakaś para zagnieździ się wreszcie przy naszym kurniku.
Całe stadko bandyckich dzwońców oraz maleńkich, ale bardzo walecznych czyży - jeden czyżyk potrafi zawłaszczyć cały parapet i rozkładając skrzydła, odpędzać wszystkie inne, w tym dużo większe od siebie ptaki. Czyże w ogóle się nie boją i okupują karmnik, nawet jeśli się stoi tuż przy szybie, a nawet w nią stuka, wołając paki, paki! ama paki! i tak dalej. To czyżyki przelotne, spędzające u nas zimę - powinny już dawno odlecieć na północ...
Inny gatunek, dla którego Polska to "ciepłe kraje", do których odlatuje na zimę, to jer. Kilka pięknych jerów odwiedza wciąż nasz karmnik, czekając z odlotem na prawdziwą wiosnę, a razem z nimi ich pospolite "rodzime" krewniaczki - zięby.
Dwa gatunki, które wyjątkowo przyleciały do naszego karmnika - nigdy ich jeszcze tu nie widziałam - to szczygieł i kilka pięknych grubodziobów. Grubodziób i czyżyk walczące o ziarnko słonecznika wyglądają jak Dawid i Goliat. Oczywiście waleczny czyżyk nie boi się grubego dzioba. 
Ostatnie dwa gatunki trzymają się raczej sadu, chociaż jabłek na drzewach i pod drzewami już prawie nie ma. To kosy i kwiczoły. W grudniu i styczniu miały tu mnóstwo jedzenia. Chyba trzeba będzie wysypać im trochę zapasów jabłek z piwnicy, i tak wszystkich nie zdążymy zjeść, już zaczynają się psuć.

Dzwoniec

Bogatki całą bandą

Zuchwały czyżyk

I jer wybitnie nieostry, ale wklejam go, bo wygląda jak ozdoba na choinkę - chyba ktoś tu pomylił święta...




niedziela, 17 marca 2013

Wiosenne doniczkowanie

Zabraliśmy się rodzinnie za wiosenne przesadzanie roślin doniczkowych. Właściwie Stach przesadzał - ja mam ostatnio ciągle zajęte ręce... Zielistka jest rośliną praktycznie nieuszkadzalną, czyli w sam raz dla dwulatka.


Najpierw dołek, potem włożyć roślinkę - zielonym do góry! - i dokładnie zasypać korzenie.


Robota skończona, ale zabawa dopiero się rozkręca :-)



No dobra, tego nie przewidziałam:


A podłogę i tak trzeba było umyć.


sobota, 16 marca 2013

Wiosenne wieści

Chociaż zima jeszcze szczerzy zębiska...


...wszystko wskazuje na to, że to już ostatnie takie dni. Sikory i kosy śpiewają, skowronki przyleciały, a przebiśniegi po raz kolejny dźwigają główki nad śniegiem. Światło już całkiem inne, a wieczorami sierp księżyca uśmiecha się nad stodołą sąsiada.


I właśnie z pierwszym powiewem wiosny, z pierwszymi skowronkami zawitał do nas nowy człowiek :-)

 

piątek, 1 marca 2013

Kotleciki ziemniaczane z sezamem

0,5 kg ugotowanych i pogniecionych ziemniaków (np. z wczorajszego obiadu)
2 jajka
4 łyżki sezamu
kilka cm kawałek pora
2-3 łyżki mąki z ciecierzycy lub innej
2-3 łyżki domowego twarogu
oliwa
sól, pieprz
ew. bułka tarta

Ziemniaki, jajka, sezam, mąkę, twaróg dokładnie wymieszać. Por pokroić w półkrążki, zrumienić na oliwie, dodać do masy. Posolić, doprawić pieprzem (dość sporo). Formować kotleciki, powinny być miękkie, ale nie rozpadać się i nie lepić za bardzo do rąk. Jeśli masa jest za rzadka, można dodać trochę bułki tartej. Piec ok. 30 minut w 180 st., aż się przyrumienią.

Do tego świetnie pasuje sos grzybowo-ziołowy:

garść suszonych grzybów (borowików, podgrzybków...)
2 szklanki wody
2 łyżki śmietany (niekoniecznie)
1-2 łyżki mąki pszennej (razowej lub białej)
1 łyżka masła
1 łyżeczka suszonego tymianku
pół łyżeczki suszonego koperku
sól, pieprz

Grzyby namoczyć (niekoniecznie), pokroić lub połamać, ugotować w 1,5 szkl wody. Śmietanę i mąkę rozrobić z przyprawami i ziołami w pozostałej części wody, wlać do gotującego się wywaru, dokładnie wymieszać. Na koniec dodać masło.

Zjedliśmy z surówką z selera, marchwi i jabłka.