wtorek, 11 listopada 2014

Bruk

Niektórzy lubią biegać, inni jeździć na rowerze. Ja najbardziej lubię chodzić. Własne nogi zawsze uważałam za najdoskonalszy środek transportu, a umiarkowane tempo sprzyja obserwacjom. Z roweru widać więcej niż z samochodu, ale najwięcej zobaczyć można właśnie idąc. Kiedyś, kiedy nie miałam prawa jazdy ani męża, ktory uzdatniłby zepsute rowery, chodziłam bardzo dużo, bywało, że po 20-25 km. Teraz chodzę mniej - ale właśnie starsze dziecko dorosło na tyle, że spokojnie może zrobić kilka km. Drugie ładuję na plecy - i tak chodzimy. Włóczymy się po okolicy, czasem budząc zdziwienie mijających nas miejscowych - baba z dwójką małych dzieci wędrująca między wsiami, przez las albo pola... Czasem pytają, czy nas gdzieś podwieźć.

Zawsze mamy jakąś misję, jakiś cel. Na przykład tropienie wzorów bruku.

Chodzimy po drogach polnych, ale też po drogach brukowanych. Niemcy zbudowali ich tutaj naprawdę dużo (niekoniecznie niemieckimi rękami), wiele z nich kiedyś było ważnych, obecnie straciły swoją rangę, przejeżdża po nich kilka samochodów dziennie - i całe szczęście. Wszystkie ważniejsze drogi, w tym drogę przez Kosieczyn, dawno wyasfaltowano. Pamiętam jeszcze, jak usuwano wielkie, równo ociosane, ośmiokilowe kamienie, zastępując je marnym asfaltem, który trzeba teraz łatać dwa razy w roku i po którym tiry pędzą, nie zważając na teren zabudowany i ograniczenie do 40. Bruk sprzedano... do Niemiec. Tam brukowane drogi są odbudowywane dużym kosztem...

Na bocznych, obecnie mało istotnych drogach wciąż jest bruków sporo.

Są bruki proste...


..i kręte.


Kamienie o różnych kształtach i kolorach...


...i równiutkie, jednolite...


...choć nie pozbawione nieregularności we wzorze.


Czasem jest zmiana - dwa różne bruki się spotykają. 



Niektórze są starannie wykończone krawężnikiem...



...a niektóre rozmywają się w błotnistym czy piaszczystym poboczu.




Czasem bruku już prawie nie widać...



Bruki są piękne. Jednocześnie są naturalnym ograniczeniem prędkości. Mam nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy "ulepszać" tych dróg przez usunięcie bruku i zalanie asfaltem... Może niedługo obudzimy się i naśladując Zachód, zaczniemy bruki chronić, odbudowywać, odtwarzać? Póki co - wędrujemy po nich, śledzimy wzory, kształty, kolory, regularności... Dokumentujemy to, co może przeminąć, chociaż jest z kamienia.

piątek, 7 listopada 2014

Słoneczny listopad

Listopad ciepły, słoneczny i kolorowy. Późne jabłka wiszą na drzewach albo leżą w zielonej jeszcze trawie.



W listopadzie zapalamy znicz dla pamięci tych, którzy posadzili nasz sad i zbudowali nasz dom. Nie znamy ich nazwisk, wyjechali stąd pod koniec wojny. Znicz stawiamy na starym ulu.



Eternit - cóż może być bardziej nieekologicznego?  Zdaje się, że niebezpieczny jest głównie przy demontowaniu oraz jako gruz. Ten na razie leży sobie spokojnie, robi za daszek przy szopie sąsiada i jest ostoją bioróżnorodności mchów i porostów. Jesienią i wiosną, kiedy jest chłodno i mokro, rozwijają się wyjątkowo bujnie.





Tu jest moje miejsce. Stąd biorę moją moc :-)

poniedziałek, 3 listopada 2014

Bajki z innego świata

1. Słońce

- Mamo, włącz mi pory roku na Lulku!
Włączam Pory roku. Śliczny, kolorowy domek z równie uroczym otoczeniem, na dachu zegar z czterema symbolami pór roku. Listek, kwiatek, kasztanek i śnieżynka. Dziecko przełącza, zmienia się sceneria, a do tego z głośników płynie odpowiedni do pory roku utwór Vivaldiego. Ponieważ moje dziecko lubi w życiu dużą dynamikę, Vivaldi zwykle nie zdąży zagrać trzech taktów, listki nie zdążą opaść, a kwiatki rozkwitnąć. Pory roku wirują. Patrzę na ten ekran i coś mi się nie zgadza...
Słońce. Popatrzcie na słońce.

Słońce porusza się odwrotnie do kierunku wskazówek zegara. Odwrotnie niż zwykle. Z prawej do lewej, z zachodu na wschód. 
Są tylko dwa wyjaśnienia. Albo trzy.
Możliwe, że Lulek mieszka na innej planecie.
Ale może po prostu mieszka w Australii albo na przykład w  RPA. Tam słońce porusza się po niebie odwrotnie, północną stroną nieba. Tyle że gra jest polska, zwierzątka jakieś mało południowe, muchomorki swojskie, no ale może mają tam jakieś muchomorki. 
Trzecie wyjaśnienie jest takie, że jesteśmy już jako społeczeństwo tak kompletnie oderwani od natury, że nawet w portalu z grami edukacyjnymi dla dzieci autorzy nie ogarniają tak podstawowego elementu codzienności, jak ruch słońca na niebie!
Może autor myślał kategoriami mapy. Zachód z lewej, wschód z prawej, no to rysujemy. Ale to nie jest mapa, tylko obrazek. Patrząc na słońce, musimy stać twarzą na południe. Jeśli stoimy twarzą na południe, słońce musi poruszać się z lewej do prawej. Chyba że w Australii.

2. Księżyc

Wpisuję w googla "księżyc dla dzieci". Na 50 obrazków 46 przedstawia księżyc w takim kształcie...

...czyli rogalik w kształcie litery C, księżyc, który Cienieje, a więc idzie do nowiu. W czasie cyklu księżycowego taki księżyc możemy oglądać tuż przed nowiem nad ranem, na wschodniej stronie nieba, kiedy poprzedza on wschodzące słońce, oświetlające go od dołu.

Obrazek z takim księżycem ilustruje zwykle kołysanki, bajki czytane dzieciom przed zaśnięciem. A więc raczej wieczorem. Wieczorem, owszem, możemy zobaczyć rogalik księżyca, ale zawsze taki... 


...a więc w kształcie litery D, księżyc który Dużeje, a więc idzie do pełni, zachodzący na zachodzie jakiś czas po słońcu, oświetlającym go od dołu, od zachodu. 

Cieniejący, poranny księżyc spotykam w książeczkach dla dzieci na każdym kroku. Kołysanki i bajki czyta im się raczej wieczorem (również bajki o zasypianiu, np. o zajączku który nie może zasnąć - o nim zaraz więcej). A wieczorem na niebie wisi rogalik w kształcie litery D, a nie C. 
Może chodzi o to, że dzieci wstają przed świtem?
Albo o to, że tak długo harcują, aż na niebo wzejdzie księżyc tuż przed nowiem?

No, chyba że wszystko dzieje się w Australii. Znowu ta Australia. To niech będzie zasypiający kangurek, a nie zajączek.

3. Gwiazdy

I jeszcze to:

Też bajkowo-kolorowankowy standard. 
Księżyc krąży wokół Ziemi. Kiedy na niebie widać kształt rogalika, tak naprawdę księżyc nadal jest kulisty, tyle ze oświetlona jest tylko jego część. Gwiazdy to słońca oddalone od nas o lata świetlne. Żeby było je widać na tle ciemnej tarczy księżyca, musiałyby znajdować się między Ziemią a księżycem.  

Tego już nawet Australia nie wyjaśni.

Chyba że to nie gwiazdy. Może to robaczki świętojańskie. Albo samoloty. Albo stacje kosmiczne! Drogie dzieci, Mir leci :-)

4. Pogoda

Przebrnęliśmy przez słońce, księżyc i gwiazdy, zeszliśmy na ziemię, nic już nas chyba nie zaskoczy.
Czytam wspomnianą już bajeczkę o zajączku, który nie może zasnąć. Zajączek słyszy dźwięki "plim plam plom" i pyta wykończoną już zajączkową mamę, co to za dźwięk. Wymyśla, że może to krasnoludki, może to ktoś gra na cymbałkach, a może to gwiazdki spadają z nieba?
Mama wygląda przez okno, na niebie widać gwiazdy i księżyc (tuż przed nowiem, czyli zaraz świt) - nic z nieba nie spada, to nie gwiazdy, zajączku. 
Po czym okazuje się, że to deszcz.
Deszcz z czystego, rozgwieżdżonego nieba?

Dzieci nie są głupie. Bez przerwy obserwują świat. Myślą logicznie, wyciągają wnioski. Oczywiście, odróżniają fikcję od rzeczywistości (lepiej niż nam się wydaje, co potwierdzają badania), ale w pewnym momencie może im się wszystko pomieszać. Czym innym jest fikcja, czym innym po prostu błąd. Szanujmy ich intelekt.