...ależ pięknie się zrobiło.
Wreszcie, wreszcie wiosna.
I kurki wreszcie więcej zielonego poskubią...
I pranie wreszcie można na wiatr i słońce wywiesić, pieluchy po zimie odkazić trochę i wybielić słonecznym ultrafioletem ;-)
Byliśmy na łące, naszej łące, którą kupiliśmy w zeszłym roku, w dolinie Leniwej Obry. Ze wszystkich stron krzyczały żurawie, w lesie obok śpiewały zięby, sikory, kosy, szpaki... Stach skubał zielsko (nie zjadał na szczęście, za to ja owszem, trudno było się oprzeć młodym listkom szczawiu i rzeżuchy łąkowej) i eksplorował kretowiska. Niestety melioranci urządzili mały remont rzeki - pousuwali drzewa wywrócone przez bobry, wykosili trochę roślinności z dna i rozłożyli na brzegu. Mogło być gorzej, ale i tak szkoda, rzeka - obecnie wyprostowany kanał - pięknie się renaturyzuje, przy powalonych drzewach odtwarzają się meandry. Zresztą na tym odcinku miała być wykonywana renaturyzacja rzeki w ramach kompensacji za budowę autostrady przez obszar Natura 2000 i zniszczenie siedlisk. Melioranci udają, że o tym nie wiedzą...
Wody w Leniwej Obrze sporo, ale mniej niż w zeszłym roku o tej porze.
W domu czekała na nas wczorajsza zupa i ognisko. A wieczorem przyszła burza. Nagle przyszła, niespodziewanie, pobłyskała, pohuczała, światło zgasło na chwilę, uderzyła w szyby ulewą i wichurą - i poszła. Wiosenna, nagła, szybka burza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz