piątek, 12 grudnia 2014

Niebo

"heaven is open to all creatures, and there will be vested with the joy and love of God, without limits"
papież Franciszek

Brama niebios była jasna i otwarta na oścież. Człowiek zbliżał się do niej niepewnie – w końcu nie był święty. Ale przecież nikt nie jest święty – prawie nikt, a świetlista ścieżka, po której wędrował już jakiś czas, prowadziła właśnie tutaj – do tej bramy. Był już blisko i zastanawiał się, kto go tu przywita. Spodziewał się świętego Piotra – starca w długiej szacie i z kluczami, jednak na ścieżkę przed bramą wybiegł nieduży, czarny pies. Czy to możliwe? Ależ tak, przecież to Blackie, ukochany pies z dzieciństwa! A więc to prawda – zwierzęta idą również do nieba! Blackie pomachał ogonem, odwrócił się i zniknął za bramą. Człowiek podążył za nim.

Niebo okazało się pięknym ogrodem. Między łagodnymi wzniesieniami płynął strumień, rozszerzający się w niewielkie jeziorko. Wzgórza pokryte były soczyście zieloną trawą z żółtymi, białymi i różowymi plamami kwiatów, kępami zarośli oraz pojedynczymi drzewami. Na horyzoncie majaczył ciemny pas lasu. Tak, tu było jak w raju... Pies biegł przodem, co chwilę przystając i czekając, człowiek szedł za nim i rozglądał się dookoła. Nagle zauważył zwierzęta. Po łące spacerowały kury. Kury? W raju? Było ich mnóstwo – setki, a może tysiące kur skubiących trawę, grzebiących, kopiących dziury w piasku, siedzących na gałęziach, zakładających gniazda w zaroślach... Kolorowe koguty piały, pstrokate, białe, czarne i brązowe kurki gdakały, żółte i kuropatwiane kurczęta popiskiwały cicho... Człowiek musiał uważnie patrzeć pod nogi, żeby na żadne nie nadepnąć. Wśród kur dostrzegł sporo indyków, kilka kaczek i gęsi. W oddali zauważył kilka krów pasących się na łące. Nie zwracały na niego uwagi. Z zarośli wyszło duże stado świń. Stanęły mu na drodze i przez chwilę mierzyły go wzrokiem. Człowiek pierwszy raz widział świnie z bliska i pierwszy raz patrzył im w oczy. Przebiegł go dreszcz. Czy na ziemi spojrzenia świń również są takie ludzkie? Po chwili świnie odeszły w kierunku pobliskiego mokradła. Wśród drzew zamajaczyła sylwetka sarny, która wydała się jakaś znajoma... Na pniu przewróconego drzewa siedziało kilka kotów. Śledziły jego wędrówkę z pozornym brakiem zainteresowania. Wydawało mu się, że niektóre z nich rozpoznaje. Mruczek z podwórka babci? Kocięta, które urodziła szara kotka w komórce na węgiel?

Czarny pies podbiegł do dużej, rozłożystej jabłoni na środku polany. Przednimi łapami wspiął się na pień i zaszczekał. Na zwieszającej się nisko gałęzi wisiało jabłko. Pies zaszczekał znowu. Człowiek zerwał jabłko i ugryzł. Było kwaśne.
I wtedy usłyszał.

Zjadłeś owoc z Drzewa Współczucia – powiedział Głos. - Teraz rozumiesz, kim są zwierzęta, które znalazły się z tobą w raju. Wszystkie zwierzęta, z którymi związałeś się na ziemi – te, z którymi mieszkałeś, które kochałeś, którymi się opiekowałeś, ale również te, które zabiłeś.
- Ale przecież ja nie zabijałem żadnych zwierząt! - zaoponował człowiek i ugryzł jabłko jeszcze raz. - Nigdy nie widziałem nawet świni z bliska. Kury może kiedyś na wsi.
Ludzie od zawsze zabijali zwierzęta – mówił dalej Głos. - Zanim to zrobili, musieli poznać ich zwyczaje, żyć blisko, wędrować ich ścieżkami, wreszcie – jeśli nie mieli wyboru – spojrzeć im w oczy, zabić i zjeść. Było oczywiste, że spotykają się z nimi po śmierci, bo należą do tego samego świata. Teraz życie i śmierć zwierząt zamknięte są za murami ferm i rzeźni. Ty nie widziałeś świń z bliska, nie poznałeś pełnego cierpienia życia kur, nie doświadczałeś walki o oddech każdej umierającej ryby, ale zjadałeś ich ciała. Zabiłeś co najmniej kilka krów, dziesiątki świń, setki kurczaków i ryb... Wszystkie te zwierzęta, które stały się częścią twojego ciała, są teraz z tobą w raju.
Człowiek stał pod jabłonią, zszokowany i przerażony. Ukrył twarz w dłoniach. Po chwili zapytał:
- Czy one się mnie boją? Czy mnie nienawidzą?
Tu nie ma strachu ani nienawiści – odpowiedział Głos.
- Mam się nimi jakoś zajmować? - krzyknął człowiek. - Karmić? Budować im jakieś kurniki, chlewy, obory, wybiegi? Zamykać na noc? Prowadzić na pastwisko?
Mają tu wszystko, czego im potrzeba – odpowiedział Głos. - Po krótkim życiu pełnym cierpienia wreszcie są wolne i szczęśliwe. Dla ciebie jest tylko jedno zadanie, jeśli chcesz tu zostać.
Co mam zrobić? - zapytał człowiek.
- Musisz je pokochać.

5 komentarzy:

  1. Taka wizja nieba?

    Dzięki za odkrycie :). Przerażona jestem tylko pająkami, które z mej winy uśmiercono.

    Mam nadzieję, że pośmiertnie minie mi przeraźliwy strach przed nimi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawidłowa wizja...

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak, ale czy w takim razie wegetarianie mają smutne niebo bez zwierząt? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w wegetariańskim niebie są wszystkie uratowane (przed zjedzeniem) przez nich zwierzęta, coś jak indyki w święto dziękczynienia będą w niebie amerykańskich prezydentów ;)

      Usuń