"heaven
is open to all creatures, and there will be vested with the
joy and love of God, without limits"
papież
Franciszek
Brama
niebios była jasna i otwarta na oścież. Człowiek zbliżał się
do niej niepewnie – w końcu nie był święty. Ale przecież nikt
nie jest święty – prawie nikt, a świetlista ścieżka, po której
wędrował już jakiś czas, prowadziła właśnie tutaj – do tej
bramy. Był już blisko i zastanawiał się, kto go tu przywita.
Spodziewał się świętego Piotra – starca w długiej szacie i z
kluczami, jednak na ścieżkę przed bramą wybiegł nieduży, czarny
pies. Czy to możliwe? Ależ tak, przecież to Blackie, ukochany pies
z dzieciństwa! A więc to prawda – zwierzęta idą również do
nieba! Blackie pomachał ogonem, odwrócił się i zniknął za
bramą. Człowiek podążył za nim.
Niebo
okazało się pięknym ogrodem. Między łagodnymi wzniesieniami
płynął strumień, rozszerzający się w niewielkie jeziorko.
Wzgórza pokryte były soczyście zieloną trawą z żółtymi,
białymi i różowymi plamami kwiatów, kępami zarośli oraz
pojedynczymi drzewami. Na horyzoncie majaczył ciemny pas lasu. Tak,
tu było jak w raju... Pies biegł przodem, co chwilę przystając i
czekając, człowiek szedł za nim i rozglądał się dookoła. Nagle
zauważył zwierzęta. Po łące spacerowały kury. Kury? W raju?
Było ich mnóstwo – setki, a może tysiące kur skubiących trawę,
grzebiących, kopiących dziury w piasku, siedzących na gałęziach,
zakładających gniazda w zaroślach... Kolorowe koguty piały,
pstrokate, białe, czarne i brązowe kurki gdakały, żółte i
kuropatwiane kurczęta popiskiwały cicho... Człowiek musiał
uważnie patrzeć pod nogi, żeby na żadne nie nadepnąć. Wśród
kur dostrzegł sporo indyków, kilka kaczek i gęsi. W oddali
zauważył kilka krów pasących się na łące. Nie zwracały na
niego uwagi. Z zarośli wyszło duże stado świń. Stanęły mu na
drodze i przez chwilę mierzyły go wzrokiem. Człowiek pierwszy raz
widział świnie z bliska i pierwszy raz patrzył im w oczy.
Przebiegł go dreszcz. Czy na ziemi spojrzenia świń również są
takie ludzkie? Po chwili świnie odeszły w kierunku pobliskiego
mokradła. Wśród drzew zamajaczyła sylwetka sarny, która wydała
się jakaś znajoma... Na pniu przewróconego drzewa siedziało kilka
kotów. Śledziły jego wędrówkę z pozornym brakiem
zainteresowania. Wydawało mu się, że niektóre z nich rozpoznaje.
Mruczek z podwórka babci? Kocięta, które urodziła szara kotka w
komórce na węgiel?
Czarny
pies podbiegł do dużej, rozłożystej jabłoni na środku polany.
Przednimi łapami wspiął się na pień i zaszczekał. Na
zwieszającej się nisko gałęzi wisiało jabłko. Pies zaszczekał
znowu. Człowiek zerwał jabłko i ugryzł. Było kwaśne.
I
wtedy usłyszał.
- Zjadłeś owoc z
Drzewa Współczucia – powiedział Głos. - Teraz rozumiesz, kim
są zwierzęta, które znalazły się z tobą w raju. Wszystkie
zwierzęta, z którymi związałeś się na ziemi – te, z którymi
mieszkałeś, które kochałeś, którymi się opiekowałeś, ale
również te, które zabiłeś.
- Ale przecież ja
nie zabijałem żadnych zwierząt! - zaoponował człowiek i ugryzł
jabłko jeszcze raz. - Nigdy nie widziałem nawet świni z bliska.
Kury może kiedyś na wsi.
- Ludzie od zawsze
zabijali zwierzęta – mówił dalej Głos. - Zanim to zrobili,
musieli poznać ich zwyczaje, żyć blisko, wędrować ich
ścieżkami, wreszcie – jeśli nie mieli wyboru – spojrzeć im w
oczy, zabić i zjeść. Było oczywiste, że spotykają się z nimi
po śmierci, bo należą do tego samego świata. Teraz życie i
śmierć zwierząt zamknięte są za murami ferm i rzeźni. Ty nie
widziałeś świń z bliska, nie poznałeś pełnego cierpienia
życia kur, nie doświadczałeś walki o oddech każdej umierającej
ryby, ale zjadałeś ich ciała. Zabiłeś co najmniej kilka krów,
dziesiątki świń, setki kurczaków i ryb... Wszystkie te
zwierzęta, które stały się częścią twojego ciała, są teraz
z tobą w raju.
Człowiek
stał pod jabłonią, zszokowany i przerażony. Ukrył twarz w
dłoniach. Po chwili zapytał:
- Czy one się mnie
boją? Czy mnie nienawidzą?
- Tu nie ma strachu
ani nienawiści – odpowiedział Głos.
- Mam się nimi jakoś
zajmować? - krzyknął człowiek. - Karmić? Budować im jakieś
kurniki, chlewy, obory, wybiegi? Zamykać na noc? Prowadzić na
pastwisko?
- Mają tu wszystko,
czego im potrzeba – odpowiedział Głos. - Po krótkim życiu
pełnym cierpienia wreszcie są wolne i szczęśliwe. Dla ciebie
jest tylko jedno zadanie, jeśli chcesz tu zostać.
- Co mam zrobić? -
zapytał człowiek.
- Musisz je pokochać.
Taka wizja nieba?
OdpowiedzUsuńDzięki za odkrycie :). Przerażona jestem tylko pająkami, które z mej winy uśmiercono.
Mam nadzieję, że pośmiertnie minie mi przeraźliwy strach przed nimi...
Prawidłowa wizja...
OdpowiedzUsuńNo tak, ale czy w takim razie wegetarianie mają smutne niebo bez zwierząt? ;)
OdpowiedzUsuńMoże w wegetariańskim niebie są wszystkie uratowane (przed zjedzeniem) przez nich zwierzęta, coś jak indyki w święto dziękczynienia będą w niebie amerykańskich prezydentów ;)
Usuńpiękne...
OdpowiedzUsuń