Choinka.
Pachnące, zielone drzewko mieniące się kolorowymi łańcuchami,
błyszczącymi bombkami, a pod nią oczywiście prezenty. Tak widzimy
ją w dzieciństwie. Potem dorastamy, drzewko przestaje już być
takie błyszczące i cudowne, zaczynamy dostrzegać kicz foliowych i
plastikowych ozdób, brokat odpada, igły się sypią... Pojawiają
się pytania i dylematy, jaką choinkę kupić, jaka będzie tańsza,
praktyczniejsza, ładniejsza, ale też – jaka będzie bardziej
ekologiczna czy etyczna?
Oczywiście
botanika nie zna żadnych choinek. To, co ustawiamy w naszych domach
w grudniu, to najczęściej świerki, czasem jodły. Istnieje choina
– rodzaj drzew iglastych z Ameryki Północnej i Azji, u nas rzadko
sadzona w parkach, ale raczej nie nadaje się do dekorowania
bombkami. Choinka to nazwa tradycyjnego drzewka świątecznego, a nie
nazwa botaniczna.
Jak
wygląda z ekologicznego punktu widzenia kupowanie choinki sztucznej?
Chyba najgorzej. Choinka to plastik, zrobiony z ropy naftowej, której
wydobycie, przetwórstwo, transport i utylizacja to jedne z
brudniejszych gałęzi przemysłu. Można powiedzieć, że taka
choinka będzie nam służyła przez lata, że kupujemy ją raz na
jakiś czas... ale choinki robione są zwykle w Chinach z marnego,
taniego plastiku, który już po kilku latach (a czasem i po roku)
robi się szary, brzydki, rozłazi się, rozpada... Nie, sztuczna
choinka nie będzie nam służyła przez pokolenia. Trzeba będzie ją
szybko wyrzucić, a że to odpad złożony z wielu surowców (często
również z metalu), trafi po prostu na wysypisko, gdzie będzie
leżeć przez setki lat.
W
takim razie choinka naturalna. Żywa, zielona, pachnąca żywicą...
Ale czy w ten sposób nie niszczymy lasu? Prawda jest taka, że w
naturalnym lesie, a nawet w „półnaturalnym” lesie gospodarczym
nikt „choinek” przed świętami nie wycina. Świerki czy jodły
rosnące w lesie, pod okapem drzew rzadko są takie równe i
symetryczne, jak chcieliby klienci. Z różnych stron dochodzą do
nich różne ilości światła, więc z jednej strony mają więcej
gałęzi, z drugiej mniej, z jednej są gęstsze, z drugiej bardziej
przerzedzone... Poza tym są w różnym wieku, rosną nieregularnie,
wycinanie ich „hurtowo” nie byłoby zbyt wygodne. Większość
świątecznych drzewek pochodzi nie z lasu, ale z plantacji. Są
sadzone na polu w równych rzędach, a kiedy osiągają odpowiedni
wiek (zwykle kilka lat), wycina się je i wiezie na targ – i sadzi
następne. Czasem takie plantacje zakłada się na przykład pod
liniami wysokiego napięcia – rosną tu do pewnej wysokości,
produkują tlen, wiążą dwutlenek węgla, a potem trzeba je wyciąć.
I zwykle robi się to właśnie przed świętami. Może to mało
romantyczne – mamy chyba wciąż w głowie obraz dziadka, który z
siekierą i saniami wybiera się przed świętami do zaśnieżonego
lasu po drzewko – ale też mało szkodliwe dla przyrody.
Następne
pytanie – w doniczce czy ciętą? Doniczkową teoretycznie można
po świętach posadzić. Niestety, większość choinek w doniczkach
ma zbyt krótko przycięte korzenie, żeby poradzić sobie po
przeniesieniu do ogrodu. Dodatkowo nie sprzyjają im zmiany
temperatury i wilgotności – rozgrzane w naszych domach, podlewane,
czują wiosnę i budzą się z zimowego snu, czasem nawet wypuszczają
nowe, zielone pędy – po czym lądują na mrozie. Po takim szoku
zwykle nie są już w stanie odżyć. Jeśli chcemy dać drzewku
większe szanse na przeżycie choinkowej roli, rozbierzmy je tuż po
świętach i wystawmy w chłodne, ale nie mroźne miejsce, np. na
korytarz, nie zapominając o podlewaniu. Niestety, nie gwarantuje to
sukcesu. Sadząc świerk, wybierzmy miejsce wilgotne, osłonięte,
nieco ocienione i pamiętajmy, że to bardzo wysokie drzewo, z gęstą
koroną, dające cień przez cały rok. Czy można posadzić choinkę
w lesie? Z punktu widzenia prawa – nie, nasadzenia w Lasach
Państwowych wykonują tylko leśnicy według ściśle określonego
planu. Oczywiście posadzenie jednego świerka w lesie, w którym
jest już mnóstwo świerków, w niczym przyrodzie nie zaszkodzi. Ale
jeśli brakuje nam wiedzy ekologicznej i leśnej, jeśli nie wiemy,
czy nasze drzewko do danego typu lasu pasuje, a szczególnie jeśli
jest to gatunek obcy dla naszej flory (np. świerk srebrny, świerk
kłujący, jodła kaukaska), zdecydowanie lepiej posadzić je w
ogrodzie czy na działce.
Jest
jeszcze jedna opcja – w ogóle nie stawiać w domu choinki. Może
wystarczą gałązki w ładnym wazonie? Na targach można kupić
najczęściej świerkowe, ale lepsze są sosnowe, bo nie osypują się
nawet trzymane bez wody. Ubrane w kolorowe, upcyklingowe ozdoby, będą
prezentowały się bardzo świątecznie i dekoracyjnie.
A co
zrobić z choinką po świętach, jeśli kupiliśmy drzewko cięte
albo ze zbyt krótkimi korzeniami, albo po prostu nie mamy go gdzie
posadzić? W wielu krajach ten problem został dawno rozwiązany, na
początku stycznia po osiedlach jeździ specjalny kontener i zbiera
choinki, jeśli ktoś nie zdąży wystawić drzewka w podanych
terminach, może sam zawieźć je do kompostowni. W Polsce zwykle
jest z tym gorzej, choinka to tzw. odpad wielkogabarytowy, nie można
jej wrzucić do normalnego śmietnika – ale w wielu miastach
pojawiają się już specjalne kontenery czy pojazdy zbierające
„zużyte” drzewka. Można też choinkę wywieźć do kompostowni
albo... na działkę, gdzie sami przerobimy ją na kompost lub
ściółkę na grządki. Na pewno problem choinek walających się po
rowach przydrożnych czy stojących tygodniami przy osiedlowych
kubłach wymaga jeszcze u nas dopracowania.
Problem
z choinką praktycznie nie istnieje na wsiach. Choinkę można spalić
w piecu, zrobić z niej ognisko, wykorzystać w ogrodzie albo...
oddać zwierzętom. Nasza koza w każdym razie z ogromną
przyjemnością chrupała świerkowe igły, potem pachniało jej z
pyska żywicą. A kiedy już wszystko ogryzła i wokół pnia
sterczały już tylko ogołocone grubsze gałązki, choinka służyła
jej aż do wiosny jako doskonałe czochradło. Przy każdej okazji
ocierała się o nie, drapała, aż pień stał się zupełnie
gładki. Resztki spaliliśmy w pierwszym wiosennym ognisku. Bo Boże
Narodzenie to przecież również święto narodzin światła, kiedy
dzień zaczyna robić się dłuższy i chociaż przed nami długa
zima, będzie już coraz jaśniej, słońce będzie grzało coraz
mocniej... Grudniowa zieleń choinki daje nadzieję na zieleń
wiosny, która nadejdzie – chociaż w środku zimy trudno w to
uwierzyć.
Tekst ukazał się w magazynie Vege, w numerze 12/2013.
No popatrz, a ja kupiłam kilka lat temu sztuczną choinkę, wierząc, że w dobie recyklingu uda się ją po latach użytkowania szybko przerobić na coś równie pożytecznego i że nie jest to aż taki problem dla środowiska. W moim domu rodzinnym zawsze mieliśmy żywą choinkę (ściętą albo w doniczce - przechowywały się zazwyczaj średnio, ale mój Tato miał kilka sukcesów na koncie). Jak większość kocham zapach igliwia i wolę naturę od sztuczności, ale bolało mnie serce, że ku mojej uciesze jakieś drzewko musi dać "gardło" - jakoś sobie nie wyobrażam, żeby można świętować z umierającym drzewem w tle. Dlatego mamy "sztuczyznę" i - po Twoim wpisie - wyrzuty sumienia.
OdpowiedzUsuń