wtorek, 9 grudnia 2014

Jaka choinka?

Choinka. Pachnące, zielone drzewko mieniące się kolorowymi łańcuchami, błyszczącymi bombkami, a pod nią oczywiście prezenty. Tak widzimy ją w dzieciństwie. Potem dorastamy, drzewko przestaje już być takie błyszczące i cudowne, zaczynamy dostrzegać kicz foliowych i plastikowych ozdób, brokat odpada, igły się sypią... Pojawiają się pytania i dylematy, jaką choinkę kupić, jaka będzie tańsza, praktyczniejsza, ładniejsza, ale też – jaka będzie bardziej ekologiczna czy etyczna?

Oczywiście botanika nie zna żadnych choinek. To, co ustawiamy w naszych domach w grudniu, to najczęściej świerki, czasem jodły. Istnieje choina – rodzaj drzew iglastych z Ameryki Północnej i Azji, u nas rzadko sadzona w parkach, ale raczej nie nadaje się do dekorowania bombkami. Choinka to nazwa tradycyjnego drzewka świątecznego, a nie nazwa botaniczna.

Jak wygląda z ekologicznego punktu widzenia kupowanie choinki sztucznej? Chyba najgorzej. Choinka to plastik, zrobiony z ropy naftowej, której wydobycie, przetwórstwo, transport i utylizacja to jedne z brudniejszych gałęzi przemysłu. Można powiedzieć, że taka choinka będzie nam służyła przez lata, że kupujemy ją raz na jakiś czas... ale choinki robione są zwykle w Chinach z marnego, taniego plastiku, który już po kilku latach (a czasem i po roku) robi się szary, brzydki, rozłazi się, rozpada... Nie, sztuczna choinka nie będzie nam służyła przez pokolenia. Trzeba będzie ją szybko wyrzucić, a że to odpad złożony z wielu surowców (często również z metalu), trafi po prostu na wysypisko, gdzie będzie leżeć przez setki lat.

W takim razie choinka naturalna. Żywa, zielona, pachnąca żywicą... Ale czy w ten sposób nie niszczymy lasu? Prawda jest taka, że w naturalnym lesie, a nawet w „półnaturalnym” lesie gospodarczym nikt „choinek” przed świętami nie wycina. Świerki czy jodły rosnące w lesie, pod okapem drzew rzadko są takie równe i symetryczne, jak chcieliby klienci. Z różnych stron dochodzą do nich różne ilości światła, więc z jednej strony mają więcej gałęzi, z drugiej mniej, z jednej są gęstsze, z drugiej bardziej przerzedzone... Poza tym są w różnym wieku, rosną nieregularnie, wycinanie ich „hurtowo” nie byłoby zbyt wygodne. Większość świątecznych drzewek pochodzi nie z lasu, ale z plantacji. Są sadzone na polu w równych rzędach, a kiedy osiągają odpowiedni wiek (zwykle kilka lat), wycina się je i wiezie na targ – i sadzi następne. Czasem takie plantacje zakłada się na przykład pod liniami wysokiego napięcia – rosną tu do pewnej wysokości, produkują tlen, wiążą dwutlenek węgla, a potem trzeba je wyciąć. I zwykle robi się to właśnie przed świętami. Może to mało romantyczne – mamy chyba wciąż w głowie obraz dziadka, który z siekierą i saniami wybiera się przed świętami do zaśnieżonego lasu po drzewko – ale też mało szkodliwe dla przyrody.
Następne pytanie – w doniczce czy ciętą? Doniczkową teoretycznie można po świętach posadzić. Niestety, większość choinek w doniczkach ma zbyt krótko przycięte korzenie, żeby poradzić sobie po przeniesieniu do ogrodu. Dodatkowo nie sprzyjają im zmiany temperatury i wilgotności – rozgrzane w naszych domach, podlewane, czują wiosnę i budzą się z zimowego snu, czasem nawet wypuszczają nowe, zielone pędy – po czym lądują na mrozie. Po takim szoku zwykle nie są już w stanie odżyć. Jeśli chcemy dać drzewku większe szanse na przeżycie choinkowej roli, rozbierzmy je tuż po świętach i wystawmy w chłodne, ale nie mroźne miejsce, np. na korytarz, nie zapominając o podlewaniu. Niestety, nie gwarantuje to sukcesu. Sadząc świerk, wybierzmy miejsce wilgotne, osłonięte, nieco ocienione i pamiętajmy, że to bardzo wysokie drzewo, z gęstą koroną, dające cień przez cały rok. Czy można posadzić choinkę w lesie? Z punktu widzenia prawa – nie, nasadzenia w Lasach Państwowych wykonują tylko leśnicy według ściśle określonego planu. Oczywiście posadzenie jednego świerka w lesie, w którym jest już mnóstwo świerków, w niczym przyrodzie nie zaszkodzi. Ale jeśli brakuje nam wiedzy ekologicznej i leśnej, jeśli nie wiemy, czy nasze drzewko do danego typu lasu pasuje, a szczególnie jeśli jest to gatunek obcy dla naszej flory (np. świerk srebrny, świerk kłujący, jodła kaukaska), zdecydowanie lepiej posadzić je w ogrodzie czy na działce.

Jest jeszcze jedna opcja – w ogóle nie stawiać w domu choinki. Może wystarczą gałązki w ładnym wazonie? Na targach można kupić najczęściej świerkowe, ale lepsze są sosnowe, bo nie osypują się nawet trzymane bez wody. Ubrane w kolorowe, upcyklingowe ozdoby, będą prezentowały się bardzo świątecznie i dekoracyjnie.

A co zrobić z choinką po świętach, jeśli kupiliśmy drzewko cięte albo ze zbyt krótkimi korzeniami, albo po prostu nie mamy go gdzie posadzić? W wielu krajach ten problem został dawno rozwiązany, na początku stycznia po osiedlach jeździ specjalny kontener i zbiera choinki, jeśli ktoś nie zdąży wystawić drzewka w podanych terminach, może sam zawieźć je do kompostowni. W Polsce zwykle jest z tym gorzej, choinka to tzw. odpad wielkogabarytowy, nie można jej wrzucić do normalnego śmietnika – ale w wielu miastach pojawiają się już specjalne kontenery czy pojazdy zbierające „zużyte” drzewka. Można też choinkę wywieźć do kompostowni albo... na działkę, gdzie sami przerobimy ją na kompost lub ściółkę na grządki. Na pewno problem choinek walających się po rowach przydrożnych czy stojących tygodniami przy osiedlowych kubłach wymaga jeszcze u nas dopracowania.

 Problem z choinką praktycznie nie istnieje na wsiach. Choinkę można spalić w piecu, zrobić z niej ognisko, wykorzystać w ogrodzie albo... oddać zwierzętom. Nasza koza w każdym razie z ogromną przyjemnością chrupała świerkowe igły, potem pachniało jej z pyska żywicą. A kiedy już wszystko ogryzła i wokół pnia sterczały już tylko ogołocone grubsze gałązki, choinka służyła jej aż do wiosny jako doskonałe czochradło. Przy każdej okazji ocierała się o nie, drapała, aż pień stał się zupełnie gładki. Resztki spaliliśmy w pierwszym wiosennym ognisku. Bo Boże Narodzenie to przecież również święto narodzin światła, kiedy dzień zaczyna robić się dłuższy i chociaż przed nami długa zima, będzie już coraz jaśniej, słońce będzie grzało coraz mocniej... Grudniowa zieleń choinki daje nadzieję na zieleń wiosny, która nadejdzie – chociaż w środku zimy trudno w to uwierzyć.


Tekst ukazał się w magazynie Vege, w numerze 12/2013.

1 komentarz:

  1. No popatrz, a ja kupiłam kilka lat temu sztuczną choinkę, wierząc, że w dobie recyklingu uda się ją po latach użytkowania szybko przerobić na coś równie pożytecznego i że nie jest to aż taki problem dla środowiska. W moim domu rodzinnym zawsze mieliśmy żywą choinkę (ściętą albo w doniczce - przechowywały się zazwyczaj średnio, ale mój Tato miał kilka sukcesów na koncie). Jak większość kocham zapach igliwia i wolę naturę od sztuczności, ale bolało mnie serce, że ku mojej uciesze jakieś drzewko musi dać "gardło" - jakoś sobie nie wyobrażam, żeby można świętować z umierającym drzewem w tle. Dlatego mamy "sztuczyznę" i - po Twoim wpisie - wyrzuty sumienia.

    OdpowiedzUsuń