A potem przyszło lato. Czereśnie, gorące dni i ciasto z truskawkami.
W sadzie sianokosy i sienne anioły...
W ogrodzie już bujnie, zielono i smakowicie.
Wędrówki dalekie i bliskie... (tu Rząśnik, przystanek w zawodowej podróży od łąki do łąki)
Ciekawe spotkania, czasem nieoczekiwane...
...ale jednak głównie "siedzenie" w domu, bo przecież tyle tu się dzieje. W lipcu wykluły się kurczęta.
...i nawet nie zauważyliśmy, kiedy wszystko zaczęło szarzeć, żółknąć, rudzieć...
(na tym zdjęciu ukryło się zwierzę, kto widzi? ;-) )
Przyszedł czas na zbiory...
...grabienie, sprzątanie...
Ostatnie chwile w terenie - już w jesiennej słocie. Tu łąka nadnotecka.
Jeszcze w ostatnie ciepłe dni odwiedziliśmy Świnoujście, zamoczyliśmy nogi w morzu...
...odwiedziliśmy słonie w poznańskim ZOO (polecamy! na wiosnę wrócimy na pewno!)
Jesień była twórcza. Zbudowaliśmy drewutnię, w której teraz mieszka nasze drewno... (tzn. Andrzej zbudował, mimo pomocy Stacha)
...i zaczęliśmy eksperymenty z permakulturą.
Grzybów nie było dużo, ale wystarczająco.
Puchate kurczaczki tymczasem podrosły i zamieniły się w kury, a właściwie w większości koguty. Tu "rodzynka" i faworyta gospodarza - Ginger.
Po rekordowo ciepłym listopadzie przyszedł rekordowo ciepły grudzień. Ostatni dzień roku - po zachodzie słońca koza wciąż pasie się na zielonej trawce...
Wszystkim czytelnikom -
Szczęśliwego Nowego Roku 2014!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz