- A ja nie miałam co na obiad sobie zrobić - mówi babcia - więc poszłam do kurnika, zobaczyłam że kurka siedzi, wzięłam sobie dwa jajeczka, ugotowałam...
Robię się blada. Zgroza. Panika. Niemożliwe... Babcia ma już prawie 90 lat i codzienne luki w pamięci uzupełnia żywą wyobraźnią. Może wymyśliła? Obiad właśnie jej przyniosłam... Nigdy nie wchodzi do kurnika, zwykle zamykamy, nie wie nawet gdzie szukać tych jajek... ale gdyby weszła, w pierwszym boksie siedzi na jajach kwoka. Rzut oka na kurnik - rzeczywiście kołek jakoś inaczej stoi, zasuwka zasunięta, a była odsunięta rano...
Lecę do babci do domu. Może nie zdążyła ugotować? Gdyby rozbiła, zauważyłaby przecież... Na maszynce nic, w garnkach nic. Sprawdzam lodówkę - są dwa jajka. Zabieram. Prześwietlam latarką, z rolki po papierze toaletowym konstruując prowizoryczny ooskop. Uff! Jasne, niezalężone, świeże. Niedawno dawałam jej jajka, widocznie nie zjadła jeszcze wszystkich, a spod kurki może wzięła, ale 30 lat temu, kiedy jeszcze sama kurki hodowała...
Na wszelki wypadek biegnę do kwoki. Podnoszę, liczę jajka, po czym z powrotem sadzam biedaczkę na gnieździe. Są wszystkie! Wszystkie trzynaście.
Bo ja kilka dni temu nabyłam nową umiejętność - prześwietlanie jaj. Jeśli jajo prześwietlić silnym strumieniem światła (są takie specjalne ooskopy do kupienia, u nas wystarczyła latarka i karton z otworkiem), widać mniej więcej co ma w środku. Jeśli jasne, żółte - jest niezalężone albo po prostu świeże. Jeśli w środku rozwija się zarodek, jajo jest czerwone, widać wyraźny cień zarodka, a w lepszym ooskopie również siatkę tętnic. Są również obrazy dla jajek obumarłych, wszystko to można znaleźć w książkach i internecie. Nasza kwoka siedziała na 16 jajkach, z których - jak się okazało - tylko dwa były niezalężone. Brawo kogut! :-) Jedno wyraźnie obumarłe, trzy jakieś dziwne i niepewne - zostały pod kwoką na wszelki wypadek, a dziesięć - z wyraźnym rozwijającym się zarodkiem.
Wygląda na to, że będziemy mieć "naturalne" kurczęta. Za tydzień zaczną już się wykluwać...
Już zazdroszczę widoku małych kurczaczków :)
OdpowiedzUsuń