Cudze chwalicie, swego nie znacie.
Dziś wieczorem "sprzedaliśmy" dzieci pod opiekę dziadkom i ruszyliśmy na rowerową wyprawę we dwoje. Jak za starych, dobrych czasów... Co prawda nie na kilka dni, jak to bywało, kiedy nie było dzieci, a na półtorej godziny... ale nie wszystko od razu.
...i postanowiliśmy zajrzeć do skansenu. Tak, w Podmoklach kilka km od mojego domu ktoś kilka lat temu postawił strzałkę "Skansen", ale nigdy nie było czasu, żeby zajrzeć, co się pod nią kryje. Żartowaliśmy nawet, że pewnie jakiś chłop wyszedł rano przed dom, pokręcił głową i powiesił tabliczkę... Bo to przecież Podmokle Małe, mała wioseczka w dolinie Leniwej Obry. Nazwa mówi sama za siebie.
Tymczasem okazało się, że miejsce jest naprawdę wyjątkowe i warto je zobaczyć! Koniecznie musimy przyjechać tu z dziećmi, a jeśli ktoś będzie w okolicy, zachęcam do odwiedzenia. W ogóle Podmokle stały się piękną wsią i dużo się tu dzieje.
Jak widać, stoi wiatrak, stoją gołębniki, wozy, studnie, stoją maszyny rolnicze. Duża część to maszyny przedwojenne, znalezione w szopach i stodołach, ale nie sprzedane na złom, tylko wyremontowane, odnowione i wystawione do oglądania. Wszystko zrobione rękami miejscowych, podarowane przez ludzi wymienionych z imienia i nazwiska. Zresztą okolice Babimostu to dość ciekawy historycznie region, w którym duża część miejscowych to naprawdę miejscowi - polska ludność mieszkająca tu od wieków, a nie przybyła zza Buga, jak na większości poniemieckich terenów Ziemi Lubuskiej.
Piec chlebowy...
..z niesamowitym opisem, w którym wymienieni są wszyscy zasłużeni dla jego ocalenia.
Wał :-) drewniany, zrobiony z kłody drewna.
Chyba snopowiązałka. Obok, jak widać, plac zabaw i orlik.
Sieczkarnia
...i tak dalej, i tak dalej, maszyn jest kilkaset, w tym większość przedwojennych. Jeszcze kombajn na koniec :-)
...i trzeba było jechać do domu. Większości nie zdążyliśmy obejrzeć.
Wróciliśmy przez dolinę Leniwej Obry do Kręcka, a potem do Kosieczyna...
...po drodze ścinając do wazonu kilka gałązek kwitnącej czeremchy, która teraz pachnie oszałamiająco.
Ile jeszcze niespodzianek kryje się w zasięgu krótkiej rowerowej wycieczki?
Dziwny ten piec chlebowy taki jakiś nowy :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, gdy byłam dzieckiem miałam może 5-6 lat i wyburzali stary drewniany dom. Jedno co zostało to właśnie piec chlebowy, w którym moja babcia piekła chleb z makiem. Pamiętam ten smak do dziś i chociaż mieliśmy spisany przepis to nigdy nie był taki jak ten babciny. Sądzę, że to zasługa właśnie pieca...Poszukam może znajdę jakieś zdjęcia tamtej konstrukcji