niedziela, 20 kwietnia 2014

Gleba w permakulturze

Już jakiś czas temu zapowiadałam, że napiszę o prowadzeniu ogrodu zgodnie z zasadami permakultury. W naszym ogrodzie zaczęliśmy eksperymenty z permakulturą w połowie zeszłego roku, ten sezon jest pierwszym, kiedy zaczynamy od początku. Nie mamy możliwości zaprojektowania wszystkiego od zera, wykorzystujemy dostępną nam przestrzeń, powoli przekształcamy, eksperymentujemy, porównujemy. 

O permakulturze można poczytać dużo (np. w Wikipedii), ale brzmi to wszystko dość tajemniczo. O co w tym chodzi? Mówiąc w największym skrócie - o zastosowanie praw ekologii w życiu i uprawie ogrodu. O traktowanie swojego otoczenia, podwórka, ogrodu jako ekosystemu, którego jesteśmy częścią, ale w którym działają takie mechanizmy jak na łące czy w lesie. O wykorzystanie wiedzy ekologicznej, a także wiedzy z dziedziny zoologii, botaniki, gleboznawstwa itp. w planowaniu przestrzeni, uprawie warzyw, kwiatów, owoców, ziół. 

Na początek napiszę o glebie. 

W "tradycyjnym" ogrodnictwie czy rolnictwie glebę traktuje się właściwie niemal wyłącznie jako podłoże o określonych właściwościach fizycznych i chemicznych. Ma określoną wilgotność, pH, strukturę itp. Żyją w niej różne organizmy, niektóre uznawane za pożyteczne (dżdżownice), sporo "szkodników", ale wszystkie one są w pewnym sensie dodatkiem do gleby, czasem tolerowanym, ale właściwie zbędnym. Glebę trzeba orać, przekopywać, spulchniać, natleniać, podlewać, nawozić - czy to naturalnie, czy sztucznie, wyrywać chwasty, a czasem pryskać herbicydem. Oczywiście nie każdy ogrodnik, który kopie każdego roku ogród i zakłada "normalne" grządki, od razu polewa go litrami "chemii", ale jak patrzę na moich sąsiadów, to jednak dość częsta przypadłość.

W permakulturze gleba to przede wszystkim ekosystem. Oznacza to, że oprócz właściwości fizycznych i chemicznych pod uwagę bierze się też aspekt biologiczny. Gleba w ogrodzie ma sprzyjać nie tylko naszym uprawom, ale również jak największej różnorodności gatunków organizmów - bakterii, grzybów, bezkręgowców. Dlaczego jak największa różnorodność? Im więcej gatunków, tym stabilniejszy ekosystem. Im stabilniejszy ekosystem, tym większa równowaga, tym mniejsza szansa, że któryś z gatunków nadmiernie się rozmnoży. Przy dużej liczbie gatunków łańcuchy pokarmowe splatają się i przenikają, każdy roślinożerca ma swojego drapieżnika, różne gatunki konkurują ze sobą, na różne sposoby przekształcając dostępną przestrzeń. To one spulchniają glebę, nawożą ją, rozkładając szczątki roślin na proste, dostępne dla korzeni substancje, to one ograniczają nawzajem swoją liczebność przez konkurencję czy drapieżnictwo. A to tylko początek listy zasług. Czasem też coś zjedzą, na co my też mamy ochotę. To konieczne koszty.

Co zrobić, żeby ekosystem glebowy dobrze funkcjonował? Przede wszystkim chronić to, co w niej jest. Organizmy glebowe lubią dużą wilgotność (ale nie zbyt dużą, pod wodą zwykle się duszą), więc nie można dopuszczać ani do przesuszenia, ani do nadmiernego zalania. Im większa różnorodność mikrosiedlisk, tym większa różnorodność gatunków. W permakulturze najważniejsze elementy ochrony gleby to ściółkowanie oraz stałe grządki, bez przekopywania (zwłaszcza głębokiego) lub rzadko przekopywane, bez przewracania całej gleby do góry nogami, za to z grubą warstwą różnorodnej, luźnej, wilgotnej próchnicy.

Tak wygląda standardowa wiosenna grządka ziemniaków:


Tak uprawiali ziemniaki nasi dziadkowie, rodzice, tak uprawia nadal większość rolników. Nie mówię, że to jest złe i trzeba z tego zaraz zrezygnować, ale można się zastanowić, można też poszukać opcji pośrednich, jeśli nie odpowiadają nam skrajne. Sama przez lata patrzyłam na taki normalny ogród i coś mi w nim nie pasowało. Najpierw ziemię się przekopuje. Czasem wiosną, ale czasem już jesienią - czarne, nagie skiby przez kilka miesięcy czekają na uprawę, smaga je wiatr, rozsadza mróz, wypłukuje woda. Potem kopie się czasem jeszcze raz albo tylko wzrusza motyką, grabi, a potem sadzi się ziemniaki - kopie doły, wrzuca do nich ziemniaki, zasypuje i jeszcze usypuje kopczyki. Potem wyrastają chwasty, więc się pieli, wyrywa, a kiedy ziemniaki podrosną - okopuje. Potem ziemniaki trzeba wykopać, a po wszystkim znów przekopać albo przeorać. Cały czas dręczy się tę nieszczęsną ziemię, przewraca, porusza, ziemia wysycha, eroduje, coraz mniej w niej składników odżywczych, które zabiera woda i wiatr. I coraz mniej organizmów glebowych, które takiego ciągłego przewracania mogą mieć po prostu dość. 

W permakulturze grządka ziemniaków może wyglądać tak...


...albo inaczej, są różne opcje - wieże, pryzmy, presaki słomy, ale wszystko bez przekopywania, okopywania i rozkopywania. Jest to po prostu niezbyt wysoka góra biomasy - liści jeszcze z jesieni, słomy, siana, gałązek, resztek z wiosennych porządków - narzucona na niegdyś tradycyjną grządkę, a pod nią powtykane są ziemniaki-sadzeniaki. Jak ziemniaki urosną, zamiast okopywać, będę dosypywać kolejne warstwy ściółki - co akurat będzie, na przykład zwiędniętej trawy z kosiarki, resztek ściółki z koziarni itp. W ściółce, powoli zamieniającej się w próchnicę, żyje niezliczona ilość organizmów glebowych. Utrzymuje ona wilgotność i uwalnia - we współpracy z organizmami - składniki odżywcze. Jakie będą plony, przekonamy się za kilka miesięcy, ale na całym świecie z powodzeniem uprawia się ziemniaki w taki sposób - z poszanowaniem gleby, utrzymując jej wilgotność i różnorodność.

c.d.n.

5 komentarzy:

  1. O, ale to nie jest robota na duże pole prawda? Tylko mały przydomowy ogródek. Nie wyobrażam sobie ściółkowania hektarów. Ale z drugiej strony, gdyby mieć domek i szansę na hodowanie roślinek, pewnie też bym wolała opcję bez chemii. Chociaż jest upiornie trudna, nawiewa z okolic grzyby i inne paskudy. Ziemniaki się da, ale już z pomidorami czy ogórkami jest problem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest upiornie trudna. W naszym ogrodzie jest od zawsze opcja bez chemii, nawet jeśli "tradycyjna", z kopaniem, bez ściółkowania itp. Nigdy nie pryskaliśmy. Ogórki udają się zawsze, z pomidorami niestety różnie, poza inspektem zawsze jakiś grzyb się przyplącze, ale plony i tak niezłe.

      Czy to jest robota na mały ogródek - niekoniecznie, można też ściółkować na większych powierzchniach. Permakultura generalnie zakłada rozdrobnienie upraw, odejście od wielohektarowych monokultur. Ale nawet w "normalnym" rolnictwie ściółkuje się słomą np. truskawki (u sąsiada widziałam tak pościółkowane na 0,5 ha), szparagi się wykłada folią na całych hektarach. Da się.

      Są regiony w Europie, gdzie ze względu na erozję jest zakaz orania gleby. Tam rozwiązania zbliżone do permakultury są właściwie jedynym wyjściem.

      Usuń
    2. Można też tysiące hektarów ściółkować i się to robi. Można poczytać o uprawie bezorkowej, z angielska "no till" w takim wypadku zostawia się resztki pożniwne na powierzchni gleby.

      Usuń
  2. A jak rośliny się w tym zakorzeniają? Jeśli gleba pod spodem jest twarda. Czy jakoś trzeba ją spulchnić? Mój tata ma ekologiczny ogród, pewnie zainteresuje się taką opcją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest twarda. Spulchniają ją żyjące w glebie organizmy, korzenie roślin, poza tym kolejne warstwy ściółki tworzą próchnicę - gleba na takiej grządce jest dużo luźniejsza niż na "normalnej". Często robi się też grządki podniesione, wały, pryzmy... No i podstawowa zasada - nigdy nie nadeptuje się na grządkę.

      Usuń