Ktoś gdzieś napisał, że na moim blogu można poczytać, jak żyć bez chemii. W domyśle - sprzątać, jeść i myć się.
Otóż nieprawda. Nie da się żyć bez chemii. Używam całej masy chemii.
Słowo "chemia", podobnie jak "ekologia" i jeszcze kilka innych, nabawiło się różnych znaczeń. Oczywiście chemia to nauka badająca substancje, ich właściwości i przemiany. Upraszczając, można powiedzieć, że chemia to substancje chemiczne, czyli przedmiot badań chemii. Z substancji chemicznych składa się wszystko. Pies, dom, samochód, marchewka, proszek do prania. Marchewka ma z pewnością w składzie więcej substancji chemicznych niż proszek.
A jednak takiej marchewkowej chemii się nie boimy. I słusznie. Została przebadana w długoterminowych badaniach, trwających miliony lat, na ogromnej próbie organizmów, w tym ludzi - w przeciwieństwie do laurosarkozynianu sodu. Takiej chemii używam codziennie do jedzenia, mycia, sprzątania - cytryny, tymianku, oliwy, wody, pomidorów, ryżu. To wszystko chemia.
Poza tym używam też "chemii" w tym drugim, potocznym znaczeniu - otrzymywanych (zazwyczaj) sztucznie substancji, dziwnych proszków czy płynów, które po zmieszaniu w probówce syczą, zmieniają kolor, a może nawet wybuchają. Moją "chemię" kupuję w internetowym sklepie chemicznym. Mój chemiczny arsenał wygląda bardzo groźnie:
Czym różni się od "chemii" ze sklepowych półek w kolorowych, budzących zaufanie butelkach?
Po pierwsze - wiem, co w niej jest. Wiem, co kupiłam i jest to dokładnie napisane na opakowaniu, nie tylko nazwa i wzór chemiczny, ale też czystość, masa cząsteczkowa i różne inne przydatne parametry. O ile kosmetyki mają podany skład (choć czasem zajmuje pół etykiety, a nazwy nic nikomu nie mówią i nie mieszczą się w jednej linijce), to tzw. środki czystości, płyny do mycia kibla, naczyń, podłóg, mleczka, żele, proszki, również te mające potencjalny kontakt z żywnością - tabletki do zmywarek itp. nie mają żadnej informacji, co zawierają. Czasem można znaleźć enigmatyczną informację o niejonowych czy jonowych środkach powierzchniowo czynnych, ale to tylko jeden ze składników i nie do końca wiadomo, jaki. A to jednak ma znaczenie.
Po drugie - znam właściwości tych substancji. Nie wszystkie są łagodne, nie wszystkie można dodać do dziecięcej zupki (choć niektóre jak najbardziej). Ale wiem, które można nasypać trzylatkowi na ściereczkę, kiedy chce czyścić umywalkę, a które trzeba zamknąć w wysoko zawieszonej szafce. Z którymi lepiej obchodzić się w rękawiczkach, a których mogę użyć zarówno do mycia kibla, jak i do spulchniania omleta czy mycia włosów.
Po trzecie - są to proste substancje, których wzór chemiczny jestem w stanie zapisać. Najbardziej skomplikowany jest chyba kwas cytrynowy. Oczywiście, prostota substancji nie świadczy o jej nietoksyczności, cyjanek potasu składa się z trzech atomów, ale na szczęście w moim arsenale nie ma cyjanku - wiem, co trzymam w szafce. Ale jestem w stanie ogarnąć umysłem reakcję chemiczną sody z octem, nie mam natomiast pojęcia, jak działają rozgałęzione alkilobenzosulfoniany czy alkohole etoksylowane, z czym bezpiecznie reagują, a z czym nie do końca, co się wtedy wytwarza i dlaczego lepiej tego nie wdychać. I jakoś nie do końca wierzę producentom, że ogarniają to w stu procentach.
I wreszcie po czwarte - wybieram substancje w pełni rozkładające się, często nawet bez udziału organizmów żywych, bezpieczne dla środowiska. Oczywiście wszystko zależy od stężenia... ale chyba nie istnieje substancja bezpieczna niezależnie od stężenia. W każdym razie używam ich w ilościach, które nie zatruwają wychodzących ode mnie ścieków.
W drugiej części napiszę, co składa się na mój chemiczny arsenał, jakie ma właściwości i do czego używam.
Monotlenek diwodoru straszy w każdym domu. :) Czekam z niecierpliwością na skład arsenału. Sody kalcynowanej nigdy nie miałam odwagi kupić (a co dopiero użyć!). Pewnie znów mi namieszasz w głowie i gospodarstwie. Dzięki Tobie, Kuro np. łamię na pół tabletki do zmywarki. Sama na to nie wpadłam. :/ Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki za podzielenie się tą wiedza, bedę wypatrywać kolejnych wpisów aby się tego nauczyć, Dzięki!
OdpowiedzUsuń