niedziela, 1 marca 2015

"Był sobie las" - konkurs!

Niesamowity film wchodzi za kilka dni na polskie ekrany:


Tak mówi o filmie reżyser:

"Kiedy Francis powiedział mi, że potrzeba 700 lat, aby las w tropikach stał się pierwotnym, wiedziałem, że moja historia przebiega tą drogą. Zamiast wyjść od dostrzegalnie bujnej całości lasu, miałem całkowicie odbudować go na oczach publiczności. Wyobraziłem sobie zdewastowaną ziemię, którą zostawilibyśmy w spokoju na siedem wieków. Las rekonstruuje się jak puzzle na oczach widzów aż do uzyskania punktu równowagi, to znaczy ostatecznego punktu, w którym łączą się wszystkie żywe organizmy na niego się składające. Las przypomina domek z kart, w którym każda z nich jest niezbędna, aby stał prosto. Pomysł był taki, aby dać do zrozumienia, że w owym ekosystemie wszystko jest zespolone, począwszy od nieskończenie małego elementu do nieskończenie wielkiego, niczym matrioszki włożone jedna w drugą." (Luc Jacquet, reżyser)

I jeden bardzo bliski mi cytat z Francisa Halle, ekologa, botanika, narratora w filmie, który w wieku 75 lat wspina się na najwyższe drzewa deszczowego lasu...

"Wszystko wywodzi się z dziecięcej pasji. Moi rodzice posiadali pół hektara lasu w Seine-et-
Marne, gdzie schroniliśmy się podczas wojny. Na tym leśnym obszarze spędziłem bardzo
dużo czasu, wspinałem się na drzewa. Sądzę, że ludzie rozwijają się, gdy szanują i doceniają
pasje z dzieciństwa. Ludzie, którzy sięgają dalej, wyżej i żyją z rozmachem, to ci, którzy pozostają
wierni swemu dzieciństwu."

UWAGA KONKURS :-)

W związku z filmem - pierwszy na "Kurze..." konkurs dla czytelników - ale nie ostatni. Do wygrania są dwa podwójne zaproszenia na premierę filmu - jedno na 6 marca do Wrocławia, drugie na 7 marca do Krakowa. Możesz wygrać dla siebie albo dla znajomych z jednego z tych miast.

Co trzeba zrobić?
1. polubić "Był sobie las" na facebooku,
2. napisać tutaj lub pod postem o konkursie na fb kilka zdań o najważniejszym lesie swojego życia,
3. napisać, czy Wrocław, czy Kraków - a może chcesz wziąć udział bez odbierania nagrody, niech obejrzą inni.

Zapraszam do udziału i udostępniania znajomym! Ogłoszenie wyników wieczorem w środę, 4 marca. A ja w najbliższym czasie napiszę też o moim ulubionym lesie - lesie, który najsilniej ukształtował moją przyrodniczą duszę. Było ich wiele, ale jeden jest szczególny.

6 komentarzy:

  1. Od zawsze mieszkam w centrum Wroclawia. Są tu parki i lasy komunalne, gdzie spaceruję z psem. Ale z dzieciństwa pamiętam inny las. Nie wiem, gdzie położony. Może były to różne lasy? Sporo ich w okolicy mojego miasta. W jesienną niedzielę trzeba było wstać w środku nocy, kilka ulic dalej wsiąść do ciężarówki bez okien i długo jechać w ciemności. Wysiadało się na piaszczystym skraju lasu prześwietlonego ostrymi promieniami wschodzącego słońca. Dorośli rozpierzchali się z koszami i wiadrami w poszukiwaniu grzybow. Ja dostawałam łubiankę. Wędrowałam z nią samotnie, nie czując nadzorujących mnie z dala oczu. Wyścielałam koszyczek kępkami różnobarwnych mchów. Układałam na dnie kształtne szyszki, wysmukłe żołędzie, liście z pękatymi galasami i patyki z fragmentami porostów. Muchomory i purchawki. też się dobrze komponowały. Gdy słońce sięgało czubków drzew, odstawiałam łubiankę i kładłam się na mchu, by przyglądać się potężnym konarom opiekuńczo pochylającym się nade mną. Skarby z lasu przesiedlałam na domowy balkon. Przez jesień gromadziłam ich sporo. I w długie jesienne wieczory zamęczałam ojca pytaniami o moje zbiory. Na szczęście umiał na nie odpowiadać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy miałam 12 lat, w wakacje, z przyjaciółmi, wybraliśmy się na wycieczkę do lasu. Same dzieciaki w wieku od 8 do 13 lat. Zabraliśmy ze sobą kanapki i coś do picia w termosie. W domu powiedzieliśmy, że idziemy do koleżanki. Szliśmy coraz dalej, w głąb lasu, a on robił się coraz gęstszy, coraz ciemniejszy. Specjalnie podsycaliśmy swoją ekscytację przez opowieści o duchach, trupach i wiedźmach. Nie było się czego bać - był upalny, letni, słoneczny dzień. W lesie staraliśmy się zachowywać cicho, ale nie wiem, czy bardziej ze strachu, czy z szacunku dla zwierząt, które chcieliśmy spotkać - i baliśmy się spotkać. Im głębiej wchodziliśmy w las, tym większa cisza nas ogarniała. Gdy się zatrzymaliśmy i ktoś powiedział: cicho! czułam się jak w jakiejś kapsule, w której nie ma drgań powietrza, nie słychać żadnego szelestu, a natura jest tak blisko, że byliśmy jej częścią. Robiło się szaro, więc wzięlismy się za ręce, teraz już naprawdę towarzyszył nam strach. Byliśmy trochę jak dzieciaki z "Władcy much" Goldinga. I wtedy dotarliśmy do zapomnianego, omszałego grobu, w samym środku lasu! Pokryty był paprociami, drzewa zwieszały nad nim smutno gałęzie. Czuliśmy bicie naszych serc, postanowiliśmy wracać. Do domu dotarliśmy, gdy było już ciemno, a rodzice zdążyli się zorientować, że coś kombinujemy. Wieczorem opowiedziałam dziadkowi o naszym znalezisku. Zamyślił się i wtedy dostałam najlepszą lekcję historii o wojnie, o życiu podczas okupacji i o partyzantach. Mój dziadek był jednym z nich. A człowiek, pochowany w lesie, był żołnierzem, zastrzelonym z samolotu. Miejscowi pochowali go w lesie i odmówili modlitwę, a po wojnie przynieśli prowizoryczną, kamienną płytę. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, kim był ten człowiek.

    OdpowiedzUsuń
  3. filomidanek, Owl-ways House, podajcie mi proszę swoje imię i nazwisko na cieszynka9@wp.pl, muszę podać organizatorom.
    Premiera we Wrocławiu:
    http://www.dcf.wroclaw.pl/aktualnosci/3135-byl-sobie-las-premiera-dyskusja
    Premiera w Krakowie:
    http://krakow.reporter.pl/byl-sobie-las-premiera-male-najedzeni-fest-1437777589847236

    Gratuluję :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję bardzo, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń