Czas trochę zmienić krajobraz, wyjść na chwilę ze swojskiego kurnika i sadu i pojechać 400 km na wschód. Raz w tygodniu - w sezonie częściej, zimą rzadziej - jeżdżę do Warszawy, gdzie pracuję w projekcie odtwarzania łąk zalewowych w warszawskiej dolinie Wisły. Właśnie kilka dni temu pierwszy raz w tym roku pojechałam w teren. Świeciło słońce, wiał mroźny wiatr, śpiewały sikory, a na wierzbach rozwijały się pierwsze bazie. I chwilami naprawdę trudno było uwierzyć, że jesteśmy w mieście, w stolicy. Przypominał o tym tylko hałas pobliskich ulic.
Widać Pałac Kultury :-)
A tu widziałam dzika. To jeden z naszych obszarów restytucji.
To wciąż Warszawa, choć już trochę dalej od centrum.
Kępki zielska i patyków na drzewach pokazują, jak wysoko czasem sięga tu woda.
Zakochuję się w Wiśle :-)
Znam te rejony, szkoda że niestety "wędkarze" zostawiają tu dużo śmiecia. Potem jeszcze fala powodziowa coś naniesie i robi się burdello. Ale chyba miasto ostatnio więcej sprząta, bo inaczej w kadrach na pewno złapałyby Ci się butelki.
OdpowiedzUsuńHe, he, chodziłem tym murkiem :)
OdpowiedzUsuńA co do śmieci, to smutna prawda, bez liku ich nad Wisłą.