sobota, 24 maja 2014

Ucząc dziecko przyrody...

...pamiętaj, że nie tylko zwraca ono uwagę na inne rzeczy, ale też wartościuje je inaczej niż dorosły, doświadczony obserwator. Dla dziecka wcale nie jest oczywiste, że storczyk jest ciekawszy od pokrzywy, a rzadki chrząszcz od pospolitej żaby. Dla nas niektóre rzeczy są rzadkie, pasjonujące, a inne - zwyczajne, pospolite, widziane tysiąc razy, niewarte uwagi. Kierunkujemy naszą uwagę na to, co naszym zdaniem ważniejsze. Ale dla dziecka wszystko jest nowe i interesujące. Warto spojrzeć na świat, na przyrodę jego oczami. To bardzo pożyteczne ćwiczenie.

S: Mama, a dlaczego ta kałuża jest taka wielka?
M: Bo... Oj, zobacz tam, na ścieżce!
S:  A dlaczego ta kałuża jest taka wielka? 
M: Popatrz, tam są żurawie! Stoją tak blisko! Tam, za tym krzakiem!
S:  A dlaczego ta kałuża jest taka wielka? 
M: Ciiiiicho... Bo uciekną... Widzisz je...?
S:  A dlaczego ta kałuża jest taka wielka? 
M: O, a teraz widzisz? Zerwały się... odlatują... Widziałeś? Widziałeś żurawie?
S: Tak, widziałem...
M: Widziałeś? Jaki miały kolor?
S: Szary. A dlaczego ta kałuża jest taka wielka? 



...przygotuj się na trudne pytania. Trudniejsze niż na egzaminie na studiach. Zaskakujące, trafne, a czasem zupełnie zwariowane. To pytania młodego naukowca. Nikt nie jest naukowcem bardziej niż kilkulatek.

- Po co mrówki chodzą po tej roślince?

- Jak mech umie rosnąć na twardych rzeczach?
- Jak roślina mieści się w nasionku?
- Dlaczego księżyc nie spada na ziemię?

- A dlaczego mała kuna nie wykluwa się z jajka?
- Dlaczego woda w tym jeziorku jest brązowa?
- Dlaczego jastrząb nie może jeść robali?
- A dlaczego te trzcinniki są mniejsze niż trzciny?



...pozwól odkrywać, obserwować i eksperymentować. Za cenę brudnych i podartych ubrań, rozbitych kolan, kataru od moczenia łap w zimnej wodzie, za cenę wygniecionej trawy, kilku złamanych gałęzi, kałuży błota na ścieżce. I nie tylko.


- Mamo, dlaczego ten kowal nie chodzi?

No właśnie. Nie chodzi o to, żeby pozwolić dziecku celowo niszczyć czy zabijać. Ale - jak słusznie zauważa Richard Louv w książce "Ostatnie dziecko lasu" - dziecięce poznawanie przyrody zawsze ma w sobie jakiś pierwiastek niszczenia. Nie da się naprawdę poznać przyrody, nie da się jej poczuć wszystkimi zmysłami, grzecznie spacerując po ścieżce. Ciągłe "uważaj, bo zniszczysz, połamiesz, uszkodzisz" może być jeszcze bardziej zniechęcające do bliskiego kontaktu niż "uważaj, bo ugryzie, poparzy, pobrudzi". Jedno i drugie może się zdarzyć, choć zwykle się nie zdarza albo zdarza się w mniejszej skali, niż nam się wydaje. 



Ucząc dziecko przyrody, pozwól mu wejść na drzewo, zerwać kwiat, złapać pająka, zrobić błoto, zmieszać je z płatkami róż, wpaść do kałuży, poparzyć się pokrzywą, położyć się na mokrej trawie, zjeść niedojrzałe porzeczki, wyrwać garść mchu, złamać gałąź, wykopać dziurę. To jedyny sposób, żeby stało się miłośnikiem i obrońcą przyrody. Nic tego nie zastąpi.

3 komentarze:

  1. O tak, moje dzieci najbardziej zachwycają kowale. Mimo, że jest ich mnóstwo, zawsze na widok tego robaczka, słyszę krzyk "Kowal, kowal!". Zatrzymują się nad nim i podziwiają. Mogę tak bez końca. Jeśli chodzi o ptaki, mnie fascynują żurawie, natomiast moje dzieci zachwycają się wszechobecną sroką i kawką. Ot taki urok bycia dzieckiem - wszystko potrafi zachwycić, a im prostsze, pospolitsze tym ciekawsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, zdecydowanie wolę dziecku dać poznawać świat własnoręcznie, niż zza grubej tafli szkła moich ograniczeń. Czasem gryzę się w język, czasem rzucam się wyciągać kamień z buzi, ale i tak wolę zamiast żyć ekologicznie - żyć bliżej lasu, łąki, pola.

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawie tu u Was, będę podglądać ;)

    OdpowiedzUsuń