czwartek, 5 grudnia 2013

Kapusta zwykła

Surówkowa, kwaszona, zakwaszana, zakiszona... Aspartam, sorbinian potasu, kwas askorbinowy, kwas cytrynowy, cukier, ocet spirytusowy... Co wybrać?

- A ta kapusta tutaj, to co to za kapusta...?
- No... zwykła taka.
- Zwykła?
- No, zwykła kiszona kapusta...
- Pytam, bo nie ma etykiety... Nie ma składu, nazwy producenta...
- Producenta? Aaa... producenta... nie, to nasza kapusta jest.
- Co to znaczy nasza?
- No nasza... z gospodarstwa... taka z beczki...
- Oooo, z gospodarstwa? Z beczki? A co ona zawiera?
- Właściwie nic nie zawiera...
- Jak to nic? A jaki ma skład?
- No, kapusta, trochę marchwi... i sól kamienna...

:-)

Ponieważ takie szczęście zdarza się rzadko, postanowiliśmy, że kapustę będziemy kisić w domu. Kiedyś babcia z dziadkiem kisili co roku, potem wkładali ją do słoików, przyciskali drewienkami, zamykali i w ten sposób mogła stać w piwnicy miesiące, a nawet lata, chociaż po pewnym czasie robiła się już mocno kwaśna. Jakiś czas temu zwyczaj domowego kiszenia zanikł... aż okazało się, że kapustopodobny produkt ze sklepu coraz mniej przypomina prawdziwą kiszoną kapustę. 

Kapusta "własna", z ogrodu, już się prawie skończyła, w przyszłym roku posadzimy trochę więcej. Kupiliśmy więc wielką, prawie trzykilową głowę na targu. Wyciągnęliśmy z dna szafki gliniany garnek, który latem służył do produkcji doskonałych ogórków małosolnych - i do roboty. Proporcje - 20 g soli na kilo kapusty, trochę kminku... Wydawało się, że w garnku zmieści się najwyżej połowa - ale ubijanie zrobiło swoje i weszła cała. Mieliśmy gdzieś takie drewniane coś do ubijania kapusty, ale ponieważ dziecko wyciągało go ciągle i używało niezgodnie z przeznaczeniem, schowaliśmy - nie wiadomo gdzie. Więc ubijaliśmy... butelką po piwie. Skutecznie. Potem przycisnęliśmy kapustę talerzykiem i kamieniem... i czekamy.

Już się trochę pieni i pachnie.

1 komentarz:

  1. Ja w tym roku po raz pierwszy w życiu kiszę kapustę. Małymi partiami, na wypadek, gdyby któraś się nie udała. Kapustę z ogródka larwy motyli przerobiły na ażurowe serwetki, więc również musiałam zadowolić się główkai z rynku. Najlepsza, soczysta i kwaśna-w-sam-raz wyszła mi partia z główki "luźnej", nie takiej "twardej głowy".
    Przewertowawszy zaś w internecie dziesiątki przepisów i porad nt. kiszenia kapusty, oszołomiona rozmaitością dodawanych do niej przypraw, zdecydowałam się na takie dodatki per 1 kg kapusty: tarta marchewka (dwie garście), świeży czosnek siekany ( ząbek), pieprz czarny w ziarenkach (pięć kulek) oraz ziele angielskie (2-3 kulki) i z tego zestawu dodatków jestem zadowolona :) Za kminkiem nie przepadam. Kiszona w domu kapusta pachnie cudownie na każdym etapie jej wytwarzania, efekt końcowy jest pyszny, a sok... Tym sokiem można się upić prawie tak skutecznie, jak szczęściem.
    Ocet jabłkowy (z moich własnych jabłek) też mi się udał, choć na etapie wczesnej fermentacji nie pachniał tak pięknie, jak kapusta ;)
    Życzę udanej kiszonej!

    OdpowiedzUsuń