poniedziałek, 21 lipca 2014

Wróciliśmy...

...tydzień temu. I wszystko wskazuje na to, że cali i zdrowi.



Tymo miał zapalenie opon i ropnia mózgu. Spędziliśmy tydzień w szpitalu Krysiewicza w Poznaniu i dwa tygodnie na neurochirurgii na Szpitalnej. Obyło się bez zabiegu, tylko antybiotykoterapia. Tymo wyzdrowiał, chociaż rokowania były kiepskie. Mnóstwo ludzi modliło się o jego zdrowie, a ci, którzy się nie modlą - trzymali kciuki, wysyłali pozytywną energię albo po prostu myśleli o nas. Mnóstwo ludzi pytało, jak nam pomóc, wysyłało kontakty do lekarzy, rozmawiało, pocieszało, wspierało, konsultowało... Bardzo, bardzo dziękujemy. Wygląda na to, że po prostu minęło. Chodzi, gada, śmieje się. Bóg jest wielki. 

A tutaj przyszedł nagle koniec lipca. Jest pięknie. Gorąco, zielono-złoto. Dojrzewają pierwsze jabłka i pomidory. Zresztą, co tu pisać...







12 komentarzy:

  1. Pani Marto,
    dobre to wieści oby już tylko takie były :)
    4 lata temu byłam na Krysiewicza z moim 3 tyg synem,
    czytałam wpisy, widzę że niewiele się zmieniło- no może poza tym że teraz można spać na karimacie, ja jeszcze wtedy spałam na siedząco ;)
    Wiele można udźwignąć tylko szkoda, że trzeba, choć to drobnostki w zetknięciu z dziecięcymi trudami i tym wielkim strachem.

    pozdrawiam serdecznie i życzę
    zdrowia i wiele spokoju :)
    w

    OdpowiedzUsuń
  2. gratuluje i ciesze sie z Wami :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę, że wszystko wróciło do normy. Okropne są te szpitale. Aż ciarki przechodzą jak się o nich czyta. I odchodzi wiara w człowieka

    Fotki ładne. Życzę Wam dużo szczęścia. Kasia

    OdpowiedzUsuń
  4. Od niedawna tu jestem podczytywaczką. Cieszę się bardzo! Zdrówka :)!

    OdpowiedzUsuń
  5. dużo zdrowia dla dzieciaków!

    kira

    OdpowiedzUsuń
  6. myślałam o Was i czekałam tylko na dobre wieści.... no i nadeszły! uffff.... :-) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  7. Pani Marto, ten wpis to dla mnie wielka radość... ja najlepiej wiem jak ciężko może byc, gdy mózg zostanie zaatakowany a zapalenie opon+ropnie to wręcz alarm! Odetchnełam i cieszę sie Państwa radoscią a widok Pani spokojnie dojącą kózkę to miód dla mnie - i niech tak trwa, niech obaj Wasi Synkowie nie chroują, cieszą się dzieciństwem, i radościami jakie ono niesie. Pozdrawiam najcieplej i najserdeczniej, Chłopaków ściskam - Elżbieta z J.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że już wszysko wrociło do normy.
    Pozdrawiam!
    I czekam na kolejne, mądre wpisy. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pani Marto tak się cieszę:) wiadomo skąd wzięła się choroba u małego? Jakie były objawy? Pytam, bo też mam małego syna i nawet nie wyobrażam sobie przez jakie piekło przeszliście:(
    Życzę dużo zdrowia:)
    Kasa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedynym objawem były trudne do wytłumaczenia gorączki, chwilami bardzo wysokie, które pojawiały się i znikały przez dwa tygodnie. Wyniki krwi początkowo były bez zarzutu, więc próbowano wyjaśniać ten problem przez zęby lub/i podłoże psychosomatyczne w związku z częstymi wyjazdami mamy. Potem pojawił się niedowład lewej rączki, ale też nie był to żaden typowy objaw, interpretowano jako uraz, mieliśmy iść do chirurga dziecięcego, ale już nie zdążyliśmy - w ciągu kilku godzin rozwinęło się galopująco.

      Usuń
    2. A skąd się wzięła - paciorkowiec, nie wiadomo w końcu jaki, ale bardzo prawdopodobne że pneumokoki. W każdym razie raczej jakaś pospolita bakteria, którą większość z nas ma, ale zwykle nie wywołuje nic poważniejszego... A tu zamiast zapalenia ucha czy migdałków, po prostu bakteria weszła do mózgu. Nie wiadomo dlaczego.

      Usuń
    3. Dziękuję za odpowiedź. Nawet sobie nie wyobrażam Waszego stresu:( gorączka zdarza sie każdemu dziecku i jak tu cholera się nie denerwować! Cieszę się, że macie już to za sobą:) Trzymam mocno kciuki za zdrówko całej Waszej czwórki.
      Kasia, stała czytelniczka:)

      Usuń