„- Pierwsze lekcje to ekologia.
- Ekologia? Czy nie jest zbyt
skomplikowana?
- Dlatego zaczynamy właśnie od niej.
Nie dawaj dziecku żadnej szansy, żeby wyobrażało sobie, że
cokolwiek istnieje w izolacji. Dopinuj, żeby od pierwszej lekcji
było jasne, że każde życie jest powiązane zależnościami.
Pokaż dzieciom zależności w lasach, na polach, w stawach, w
strumieniach, we wsi i jej okolicy. (…) Moralność, którą
dziecko wyprowadza z faktów ekologii, należy do etyki
uniwersalnej.”
(Aldous Huxley „Wyspa”)
Jak uczyć dwulatka ekologii? Ale niekoniecznie tej potocznie rozumianej - segregowania śmieci, oszczędzania wody - bo tego nauczy się obserwując rodziców. Jak przekazywać dwuletniemu dziecku tę najważniejszą wiedzę o zasadach funkcjonowania świata przyrody, o zależnościach między organizmami a środowiskiem, wiedzę niegdyś podstawową, niemal wrodzoną, dziś coraz częściej zamkniętą na uniwersytetach, w hermetycznych pojęciach i regułach?
POZWÓL ODKRYWAĆ
Dwuletnie dziecko ma w
sobie tak ogromną potrzebę poznawania świata, że nie trzeba go
wcale do nauki zachęcać – wystarczy nie zniechęcać i nie
przeszkadzać. Większość rzeczy tak naprawdę odkryje samo. Niech
obserwuje prace w ogrodzie, na działce, pewnie będzie chciało samo
spróbować. Niech ogląda znajdowane na spacerze rośliny i
zwierzęta. Niech zamiesza patykiem w mulistej kałuży, niech
oderwie korę od gnijącego patyka, niech podniesie kamień i
znajdzie dżdżownicę, niech przygląda się dziuplom w drzewach,
norom w ziemi, dziwnym strukturom kwiatów, kształtom liści. Może
nawet wpadnie w pokrzywy albo pokłuje się ostem. To też jest ważne
doświadczenie, które mówi dużo o otaczającym świecie. Wydaje mi
się, że dziecięcy umysł jest bardzo zorientowany na szukanie
związków i zależności. Kto tu mieszka? Kto to zjada? Kto wykopał
tę norę? Kto zrobił dziurę w liściu? Czasem wydaje mu się, że
zna odpowiedź, często się myli, ale szuka dalej. Im więcej
znajdzie elementów układanki, im więcej odkryje szczegółów, im
pełniejszy będzie miało obraz, tym prawdziwsze będą wyciągane
wnioski.
POKAZUJ
Bądź
przewodnikiem. Pokazuj to, co znajdziesz i uznasz za ciekawe.
Pokazujcie sobie nawzajem. Nie musisz znać nazw wszystkich roślin i
zwierząt, po prostu zwracaj uwagę na różne rzeczy. Posłuchajmy,
jak śpiewają ptaki albo jak grają żaby czy pasikoniki. Cyk cyk
cyk cyk... Grają wysoko, na drzewie. Popatrz, sarny stoją tam
daleko, pod lasem. Zobacz, jaki ładny ślimak. Chodźmy do tej
starej lipy, tam siedzą kowale bezskrzydłe, czarno-czerwone owady.
Co się stanie, kiedy dmuchniemy na dmuchawiec? Skąd spadły te
liście? Proponuj zajęcia, zabawy, pomóż podnieść kamień albo
kłodę drewna, zabieraj w ciekawe miejsca – do parku, do lasu, nad
wodę. Nie przerywaj badań i dociekań, które prowadzi samo
dziecko, ale inspiruj nowe i pokazuj, że to są rzeczy, które
interesują również Ciebie. Powolne spacery z dwulatkiem, który
może spędzić pół godziny badając przepróchniały pień, to
również dla rodziców bezcenny czas, żeby nadrobić przyrodniczą
wiedzę albo po prostu przyjrzeć się, wsłuchać, poczuć – jak
dziecko, razem z dzieckiem...
Nie
za wiele, niech przede wszystkim samo odkrywa, ale rozmawiać można
też rano w łóżku, wieczorem przed zaśnięciem, przy obiedzie.
Opowiadaj to, co wiesz. O zależnościach. O tym, co się skąd
bierze, skąd wzięła się marchewka, jajko, mleko, chleb, co robią
ptaki za oknem, co widzieliście na spacerze ostatnio. Dziecko w tym
wieku bardzo chce wiedzieć, nawet jeśli jeszcze nie umie
sformułować pytania. Kto czym się żywi? Pająk zjada muchy. Mucha
zjada... hmm, kupę, to dopiero ciekawe. Kupa to w ogóle bardzo
zajmujący temat. Koza zjada trawę, liście, kura zjada ziarno,
myszka też zjada ziarno, ale sowa może zjeść myszkę. Kot może
zjeść myszkę. To nie są dla dziecka rzeczy krwawe ani straszne –
jeszcze nie. Mój synek nie mówi jeszcze za wiele, ale stara się
przede wszystkim określać zależności między różnymi istotami
czy przedmiotami. Z tych kilkunastu, kilkudziesięciu słów układa
ciągi, wiąże je ze sobą, kojarzy jedno z drugim. Na trzy bardzo
różne rzeczy – liście, kozę i mleko – ma to samo określenie.
Mówiąc o liściach, myśli też o kozie i mleku. Pijąc mleko, ma w
głowie kozę i liście. Bo to się łączy, jedno wynika z drugiego.
Wszystko ma gdzieś źródło, wszystko skądś pochodzi, wszystko
jest w związkach, nic nie istnieje w izolacji...
Bardzo ale to bardzo dziękuję za ten post. Nieskromnie powiem, że niczego nowego się z niego nie dowiedziałam :-), bo w sumie taka wiedza to dla mnie norma ale.... siostra mojego chłopaka, jakoś nie do końca chce nam wierzyć, gdy próbujemy ją namówić do "dawania wolności" własnemu dziecku. Nasze próby przekazania tej wiedzy kończą się fiaskiem. Ale może jak przeczyta opinię kogoś niezależnego, nieznanego, anonimowego... zastanowi się chwilkę. Ma śliczną córeczkę, ale naszym zdaniem nakryła ją pięcioma kloszami. :-( Dzięki jeszcze raz. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuń