poniedziałek, 19 listopada 2012

Nie z książek, a z siebie


Tekst bierze udział w konkursie "Blogerzy dla Korczaka":

Ilekroć, odłożywszy książkę, snuć zaczniesz nić własnych myśli, tylekroć książka zamierzony cel osiąga. Jeśli szybko przyrzucając kartki – odszukiwać będziesz przepisy i recepty, dąsając się, że ich mało – wiedz, że jeśli są rady i wskazówki, to stało się tak nie pomimo, a wbrew woli autora. Nie wiem i wiedzieć nie mogę, jak nie znani mi rodzice mogą w nieznanych warunkach wychowywać nie znane mi dziecko – podkreślam – mogą, a nie – pragną, a nie – powinni...”*

Czy przypuszczałeś, Doktorze, czy podejrzewałeś, że książkę tę będą czytać rodzice sto lat później, w dobie komputerów, internetu, szybkich samochodów, zadziwiających technologii, o których wtedy nawet się nie śniło, będą właśnie snuć własne myśli, może będą szukać rad i wskazówek, ale znajdą dużo więcej, a przede wszystkim – będą dziwić się i zachwycać aktualnością spostrzeżeń, a czasem przerażać aktualnością problemów? Bo to, że czytając Korczaka, mam wrażenie, jakbym czytała książkę współczesną, świeżą, oznacza przecież również to, że nie zrobiliśmy kroku naprzód. Doktor dostrzegał problemy, które dopiero kiełkowały, nowe, a nie zawsze pozytywne trendy – ale jednocześnie zdawał sobie sprawę z narastającego tempa zmian w świecie. Ale czy spodziewał się, że będzie doradzał rodzicom wychowującym dzieci urodzone w kolejnym tysiącleciu?

„Powiadasz: >Moje dziecko.< Nie, to dziecko wspólne, matki i ojca, dziadów i pradziadów. Czyjeś odległe >ja<, które spadło w szeregu przodków. (…) Dziecko jest pergaminem szczelnie zapisanym drobnymi hieroglifami, których część tylko zdołasz odczytać, a niektóre potrafisz wytrzeć lub zapełnić własną treścią.”

W latach 70-tych XX wieku Jean Liedloff spędziła kilka miesięcy wśród Indian z plemienia Yequana i na tej podstawie stworzyła koncepcję kontinuum, które zrewolucjonizowała myślenie o wychowaniu dzieci i zapoczątkowała na Zachodzie nurt rodzicielstwa bliskości. Kontinuum jednostki jest całością, stanowi jednak część kontinuum jej rodziny, które z kolei jest częścią kontinuum klanu, społeczności i gatunku, tak jak kontinuum gatunku ludzkiego stanowi część kontinuum całego procesu życia – pisała. Korczak nie obserwował południowoamerykańskich Indian, ale z ogromną empatią i wrażliwością przyglądał się dzieciom i rodzicom, których spotykał w Warszawie. I doszedł do tych samych wniosków, które kilkadziesiąt lat później sformułowała Liedloff. Koncepcja kontinuum pobrzmiewa niemal w każdej refleksji Korczaka, w każdej myśli, zarówno o niemowlętach, jak i o starszych dzieciach i dorosłych. A przecież „W głębi kontinuum” zostało dopiero dwa lata temu przetłumaczone na język polski i wciąż wydaje się rewolucyjne! Tak nieuważnie czytaliśmy Starego Doktora?

„Każda matka może karmić, każda ma wystarczającą ilość pokarmu, tylko nieznajomość techniki karmienia pozbawia ją przyrodzonej zdolności. (…) Ile razy dziecko ssać powinno na dobę, jak długo leżeć przy piersi? (…) Nie ma ogólnego przepisu. Jak można bez matki i dziecka dawać przepisy? (…) A mączki? Należy odróżniać naukę o zdrowiu od handlu zdrowiem. (…) Powie ktoś: nazwiska o wszechświatowej sławie wyrażają uznanie. Ależ uczeni są ludźmi (…). Milionowe przedsiębiorstwa mają wpływy, to siła, której nie każdy się oprze.”

Pół roku temu recenzowałam tutaj książkę Gabrielle Palmer „Polityka karmieniapiersią”, która jest właśnie o tym. Pierwsze wydanie ukazało się ponad 20 lat temu, chociaż po polsku zaledwie dwa lata temu. Kiedy czytałam tę książkę, dziwiłam się, że to, co było problemem 20 lat temu, jest nadal tak bardzo aktualne – wciąż mamy propagandę producentów sztucznego mleka, wciąż kobiety nie karmią piersią, bo wmawia im się brak pokarmu/chudy pokarm/niewłaściwie brodawki/małe piersi i wiele innych, bo nie ma wsparcia dla karmienia naturalnego. Dziwiłam się, bo w dzisiejszych czasach 20 lat to jednak bardzo dużo. A tymczasem sto lat temu pisał już o tym Korczak, pisał dokładnie o tym samym co Gabrielle Palmer, widział problem, alarmował, ostrzegał... Należy odróżniać naukę o zdrowiu od handlu zdrowiem – to jedno celne zdanie odnosi się przecież nie tylko do produkcji sztucznego mleka, mogłoby stać się dziś mottem ostrzeżeń przed zbytnim zaufaniem do producentów farmaceutycznych, którzy nie tylko obiecują wieczne zdrowie po zakupie antybiotyku, suplementu czy kolejnej cudownej szczepionki, ale i podważają wiele naturalnych, darmowych sposobów dbania o zdrowie, budząc wątpliwości, ubocznie podkopując się z wolna, kusząc i dogadzając słabostkom tłumu...

„Może do pokoju małego dziecka potrzeba nie linoleum, a fura zdrowego żółtego piasku, spora wiązka patyków i taczka kamieni? Może deska, tektura, funt gwoździ, piła, młotek, tokarnia byłyby milszym podarkiem niż >zabawa<, a nauczyciel rzemiosł pożyteczniejszy niż mistrz gimnastyki czy pianina. Ale trzeba by z dziecinnego pokoju przepędzić szpitalną ciszę, szpitalną czystość i obawę o zadrapanie palca.”

Nowy trend w wychowaniu dzieci! Skandynawskie czy szkockie przedszkola na świeżym powietrzu, zielone szkoły, ekologiczne rodzicielstwo, Indianie Yequana i ich dzieci bawiące się maczetami nad paleniskiem, hipoteza higieniczna, Montessori... Patyki małe, duże, proste, zakrzywione, rozgałęzione – dobierane z niezwykłą precyzją – każdy coś symbolizuje i każdy trzeba wziąć do domu. Do tego liście, kasztanki, owocki, kamyki szczęścia – ten kto myśli, że przydają się one tylko w szkole do robienia prac plastycznych jest w błędzie(...) Zabawa wodą, błotem a także suchym i mokrym piaskiem (a w zimie śniegiem) jest jedną z najbardziej rozwojowych dziecięcych zabaw. Co więcej, jest to zabawa otwierająca i terapeutyczna. Pomaga tym dzieciom, które boją się porażki i nie angażują w trudniejsze czynności; tym, które są zbyt nieśmiałe i zamknięte w sobie; a także tym, które z różnych przyczyn nie rozwijają się prawidłowo – pisze na początku XXI wieku Agnieszka Stein na stronie Dzikie Dzieci. Jean Liedloff podkreśla wagę uczestnictwa w codziennym życiu zamiast zabawy od tego życia oderwanej, pokazuje przykłady, jak rozwijają się dzieci towarzyszące rodzicom w pracach, a nie zamykane w kojcu z martwymi substytutami rzeczywistości. Z kolei Carl Honore, którego książkę recenzowałam tutaj, ostrzega przed zabieraniem dzieciom dzieciństwa przez posyłanie ich na kolejne rozwojowe zajęcia, pisze o „dziecku zarządzanym” i proponuje, żeby pozwolić dzieciom po prostu być dziećmi... Honore pisze też o zabawkach – za czasów Korczaka nie było jeszcze edukacyjnych multimedialnych zabawek świecąco-grająco-wibrujących, ale jakoś łatwo się domyślić, jakie miałby o nich zdanie.

Dziecko ma poczucie obowiązku nie narzuconego przemową, lubi plan i ład, nie wyrzeka się prawideł i obowiązków. Żąda tylko, żeby brzemię nie było zbyt ciężkie, by grzbietu nie raniło, by znalazło wyrozumienie.(...) Dziecko chce, by traktowano je poważnie, żąda zaufania, wskazówki i rady. My odnosimy się do niego żartobliwie, podejrzewamy bezustannie, odpychamy niezrozumieniem, odmawiamy pomocy.”

Książki duńskiego psychoterapeuty Jespera Juula o wychowaniu dzieci rozchodzą się jak świeże bułeczki. W Polsce wyszło już kilka tytułów, zapowiadane są następne, Jesper Juul był u nas niedawno i udzielił kilku mądrych wywiadów, m.in. dla Tygodnika Powszechnego. We wszystkich jego książkach brzmi jedna najważniejsza myśl: traktujmy dziecko poważnie. Traktujmy je jak dorosłego, z szacunkiem, zaufaniem. Ono jest kompetentne i chce współpracować. Ostatnio szukałam jakiegoś cytatu z Juula i znalazłam go w napisanej sto lat wcześniej książce Starego Doktora...

Nie z książek, a z siebie.

Tak naprawdę można byłoby w nieskończoność przytaczać cytaty z Janusza Korczaka, odnosząc je do współczesnych trendów wychowawczych, w których w dziecku „odkryto na nowo” człowieka, podmiot, poważną, kompetentną osobę, specjalistę od własnego rozwoju; w których zachęca się rodzica do zaufania swojej intuicji, zamiast ślepego stosowania rad z poradników. „Nie ma dzieci, są ludzie” - mówi Korczak i te słowa brzmią przez cały wiek dwudziesty, wiek szalonego rozwoju cywilizacji, a jednocześnie wiek potwornego odczłowieczenia. Brzmią i powracają w nowoczesnych, ale przecież nie nowych koncepcjach. Słyszę w nich głos Doktora. Patrzy na nas, zatroskanych, zapatrzonych w dzieci, szukających porozumienia, przytulających, wspierających, ponoszonych przez emocje, poszukujących, wątpiących – i chyba się uśmiecha...

* Wszystkie cytaty z Janusza Korczaka pochodzą z książki "Jak kochać dziecko", wydanej przez Jacek Santorski  & CO Agencja Wydawnicza w roku 1992 w Warszawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz