Tekst bierze udział w konkursie "Blogerzy dla Korczaka":
„Ilekroć, odłożywszy książkę, snuć zaczniesz nić własnych myśli, tylekroć książka zamierzony cel osiąga. Jeśli szybko przyrzucając kartki – odszukiwać będziesz przepisy i recepty, dąsając się, że ich mało – wiedz, że jeśli są rady i wskazówki, to stało się tak nie pomimo, a wbrew woli autora. Nie wiem i wiedzieć nie mogę, jak nie znani mi rodzice mogą w nieznanych warunkach wychowywać nie znane mi dziecko – podkreślam – mogą, a nie – pragną, a nie – powinni...”*
Czy przypuszczałeś,
Doktorze, czy podejrzewałeś, że książkę tę będą czytać
rodzice sto lat później, w dobie komputerów, internetu, szybkich
samochodów, zadziwiających technologii, o których wtedy nawet się
nie śniło, będą właśnie snuć własne myśli, może będą
szukać rad i wskazówek, ale znajdą dużo więcej, a przede
wszystkim – będą dziwić się i zachwycać aktualnością
spostrzeżeń, a czasem przerażać aktualnością problemów? Bo to,
że czytając Korczaka, mam wrażenie, jakbym czytała książkę
współczesną, świeżą, oznacza przecież również to, że nie
zrobiliśmy kroku naprzód. Doktor dostrzegał problemy, które
dopiero kiełkowały, nowe, a nie zawsze pozytywne trendy – ale
jednocześnie zdawał sobie sprawę z narastającego tempa zmian w
świecie. Ale czy spodziewał się, że będzie doradzał rodzicom
wychowującym dzieci urodzone w kolejnym tysiącleciu?
„Powiadasz: >Moje
dziecko.< Nie, to dziecko wspólne, matki i ojca, dziadów i
pradziadów. Czyjeś odległe >ja<, które spadło w szeregu
przodków. (…) Dziecko jest pergaminem szczelnie zapisanym drobnymi
hieroglifami, których część tylko zdołasz odczytać, a niektóre
potrafisz wytrzeć lub zapełnić własną treścią.”
W latach 70-tych XX wieku
Jean Liedloff spędziła kilka miesięcy wśród Indian z plemienia
Yequana i na tej podstawie stworzyła koncepcję kontinuum, które
zrewolucjonizowała myślenie o wychowaniu dzieci i zapoczątkowała
na Zachodzie nurt rodzicielstwa bliskości. Kontinuum jednostki
jest całością, stanowi jednak część kontinuum jej rodziny,
które z kolei jest częścią kontinuum klanu, społeczności i
gatunku, tak jak kontinuum gatunku ludzkiego stanowi część
kontinuum całego procesu życia – pisała. Korczak nie
obserwował południowoamerykańskich Indian, ale z ogromną empatią
i wrażliwością przyglądał się dzieciom i rodzicom, których
spotykał w Warszawie. I doszedł do tych samych wniosków, które
kilkadziesiąt lat później sformułowała Liedloff. Koncepcja
kontinuum pobrzmiewa niemal w każdej refleksji Korczaka, w każdej
myśli, zarówno o niemowlętach, jak i o starszych dzieciach i
dorosłych. A przecież „W głębi kontinuum” zostało dopiero
dwa lata temu przetłumaczone na język polski i wciąż wydaje się
rewolucyjne! Tak nieuważnie czytaliśmy Starego Doktora?
„Każda matka może
karmić, każda ma wystarczającą ilość pokarmu, tylko
nieznajomość techniki karmienia pozbawia ją przyrodzonej
zdolności. (…) Ile razy dziecko ssać powinno na dobę, jak długo
leżeć przy piersi? (…) Nie ma ogólnego przepisu. Jak można bez
matki i dziecka dawać przepisy? (…) A mączki? Należy odróżniać
naukę o zdrowiu od handlu zdrowiem. (…) Powie ktoś: nazwiska o
wszechświatowej sławie wyrażają uznanie. Ależ uczeni są ludźmi
(…). Milionowe przedsiębiorstwa mają wpływy, to siła, której
nie każdy się oprze.”
Pół roku temu
recenzowałam tutaj książkę Gabrielle Palmer „Polityka karmieniapiersią”, która jest właśnie o tym. Pierwsze wydanie ukazało
się ponad 20 lat temu, chociaż po polsku zaledwie dwa lata temu.
Kiedy czytałam tę książkę, dziwiłam się, że to, co było
problemem 20 lat temu, jest nadal tak bardzo aktualne – wciąż
mamy propagandę producentów sztucznego mleka, wciąż kobiety nie
karmią piersią, bo wmawia im się brak pokarmu/chudy
pokarm/niewłaściwie brodawki/małe piersi i wiele innych, bo nie ma
wsparcia dla karmienia naturalnego. Dziwiłam się, bo w dzisiejszych
czasach 20 lat to jednak bardzo dużo. A tymczasem sto lat temu pisał
już o tym Korczak, pisał dokładnie o tym samym co Gabrielle
Palmer, widział problem, alarmował, ostrzegał... Należy
odróżniać naukę o zdrowiu od handlu zdrowiem – to
jedno celne zdanie odnosi się przecież nie tylko do produkcji
sztucznego mleka, mogłoby stać się dziś mottem ostrzeżeń przed
zbytnim zaufaniem do producentów farmaceutycznych, którzy nie tylko
obiecują wieczne zdrowie po zakupie antybiotyku, suplementu czy
kolejnej cudownej szczepionki, ale i podważają wiele naturalnych,
darmowych sposobów dbania o zdrowie, budząc wątpliwości,
ubocznie podkopując się z wolna, kusząc i dogadzając słabostkom
tłumu...
„Może do pokoju
małego dziecka potrzeba nie linoleum, a fura zdrowego żółtego
piasku, spora wiązka patyków i taczka kamieni? Może deska,
tektura, funt gwoździ, piła, młotek, tokarnia byłyby milszym
podarkiem niż >zabawa<, a nauczyciel rzemiosł pożyteczniejszy
niż mistrz gimnastyki czy pianina. Ale trzeba by z dziecinnego
pokoju przepędzić szpitalną ciszę, szpitalną czystość i obawę
o zadrapanie palca.”
Nowy trend w wychowaniu
dzieci! Skandynawskie czy szkockie przedszkola na świeżym
powietrzu, zielone szkoły, ekologiczne rodzicielstwo, Indianie
Yequana i ich dzieci bawiące się maczetami nad paleniskiem,
hipoteza higieniczna, Montessori... Patyki małe, duże, proste,
zakrzywione, rozgałęzione – dobierane z niezwykłą precyzją –
każdy coś symbolizuje i każdy trzeba wziąć do domu. Do tego
liście, kasztanki, owocki, kamyki szczęścia – ten kto myśli, że
przydają się one tylko w szkole do robienia prac plastycznych jest
w błędzie(...) Zabawa wodą, błotem a także suchym i mokrym
piaskiem (a w zimie śniegiem) jest jedną z najbardziej rozwojowych
dziecięcych zabaw. Co więcej, jest to zabawa otwierająca i
terapeutyczna. Pomaga tym dzieciom, które boją się porażki i nie
angażują w trudniejsze czynności; tym, które są zbyt nieśmiałe
i zamknięte w sobie; a także tym, które z różnych przyczyn nie
rozwijają się prawidłowo –
pisze na początku XXI wieku Agnieszka Stein na stronie
Dzikie Dzieci. Jean
Liedloff podkreśla wagę uczestnictwa w codziennym życiu zamiast
zabawy od tego życia oderwanej, pokazuje przykłady, jak rozwijają
się dzieci towarzyszące rodzicom w pracach, a nie zamykane w kojcu
z martwymi substytutami rzeczywistości. Z kolei Carl Honore, którego
książkę recenzowałam tutaj, ostrzega przed zabieraniem dzieciom
dzieciństwa przez posyłanie ich na kolejne rozwojowe zajęcia,
pisze o „dziecku zarządzanym” i proponuje, żeby pozwolić
dzieciom po prostu być dziećmi... Honore pisze też o zabawkach –
za czasów Korczaka nie było jeszcze edukacyjnych multimedialnych
zabawek świecąco-grająco-wibrujących, ale jakoś łatwo się
domyślić, jakie miałby o nich zdanie.
„Dziecko ma poczucie
obowiązku nie narzuconego przemową, lubi plan i ład, nie wyrzeka
się prawideł i obowiązków. Żąda tylko, żeby brzemię nie było
zbyt ciężkie, by grzbietu nie raniło, by znalazło
wyrozumienie.(...) Dziecko chce, by traktowano je poważnie, żąda
zaufania, wskazówki i rady. My odnosimy się do niego żartobliwie,
podejrzewamy bezustannie, odpychamy niezrozumieniem, odmawiamy
pomocy.”
Książki duńskiego
psychoterapeuty Jespera Juula o wychowaniu dzieci rozchodzą się jak
świeże bułeczki. W Polsce wyszło już kilka tytułów,
zapowiadane są następne, Jesper Juul był u nas niedawno i udzielił
kilku mądrych wywiadów, m.in. dla Tygodnika Powszechnego. We
wszystkich jego książkach brzmi jedna najważniejsza myśl:
traktujmy dziecko poważnie. Traktujmy je jak dorosłego, z
szacunkiem, zaufaniem. Ono jest kompetentne i chce współpracować.
Ostatnio szukałam jakiegoś cytatu z Juula i znalazłam go w
napisanej sto lat wcześniej książce Starego Doktora...
„Nie
z książek, a z siebie.”
Tak
naprawdę można byłoby w nieskończoność przytaczać cytaty z
Janusza Korczaka, odnosząc je do współczesnych trendów
wychowawczych, w których w dziecku „odkryto na nowo” człowieka,
podmiot, poważną, kompetentną osobę, specjalistę od własnego
rozwoju; w których zachęca się rodzica do zaufania swojej
intuicji, zamiast ślepego stosowania rad z poradników. „Nie ma
dzieci, są ludzie” - mówi Korczak i te słowa brzmią przez cały
wiek dwudziesty, wiek szalonego rozwoju cywilizacji, a jednocześnie
wiek potwornego odczłowieczenia. Brzmią i powracają w
nowoczesnych, ale przecież nie nowych koncepcjach. Słyszę w nich
głos Doktora. Patrzy na nas, zatroskanych, zapatrzonych w dzieci,
szukających porozumienia, przytulających, wspierających,
ponoszonych przez emocje, poszukujących, wątpiących – i chyba
się uśmiecha...
* Wszystkie cytaty z Janusza Korczaka pochodzą z książki "Jak kochać dziecko", wydanej przez Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza w roku 1992 w Warszawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz