środa, 17 września 2014

Zatyczki

Krzyczenie na dzieci jest złe. Krzyczenie na dzieci, a także szarpanie ich, popychanie, ciągnięcie, nie mówiąc o tzw. klapsach - to przemoc. Nie ma wątpliwości, że w ten sposób się je krzywdzi. Dowodzą tego dość jednoznacznie badania naukowe, ale też wynika to z jakiegoś takiego zwykłego poczucia przyzwoitości. Nie krzyczy się na ludzi. Nie bije się ich i nie popycha. Po prostu. Nie tak się żyje z ludźmi, to nie przynosi nic dobrego. Strach nie jest dobry.
Dlatego właśnie wielu świadomych rodziców próbuje dziś wychowywać dzieci bez przemocy fizycznej i psychicznej. Próbuje – z różnym skutkiem. Wiemy, jak być powinno, a jednak w kryzysowych sytuacjach działamy na autopilocie – włączają nam się automatyczne reakcje, wyuczone, wdrukowane od dzieciństwa. A kryzysowych sytuacji w rodzicielstwie co niemiara. Stąd popularność książek, warsztatów, seminariów o radzeniu sobie ze złością, z własnymi negatywnymi emocjami. Stąd też duszenie się w poczuciu winy i frustracji – bo wiemy, jak być powinno, wiemy, że to nie jest dobre, ale... coś nie działa. Nie wychodzi. Jest za trudne. Znów się wydzieram na dzieci, znów wybucham.

Znam to z własnego doświadczenia. Zmagam się z własną złością i agresją. Bywają okresy, kiedy idzie mi nieźle, jest coraz lepiej, ale bywają też dołki. Pracuję nad tym. Właśnie w takim dołku, kiedy naprawdę było źle, po raz kolejny postanowiłam zmierzyć się z problemem. Założyłam dziennik złości – codziennie notowałam w specjalnej tabelce, w jakich sytuacjach wybucham złością. Jest to skompilowana wersja tabelki, którą znalazłam w kilku miejscach (m.in. w książce „Kiedy twoja złość krzywdzi dziecko” oraz w poradach The Orange Rhino) i dostosowałam do swoich potrzeb.

data, godzina, miejsce
ofiara – czyli na kogo nawrzeszczałam
wyzwalacz – co bezpośrednio wywołało atak złości
mój stan – czy byłam głodna, niewyspana, zmęczona...
co robiłam przed – na przykład próbowałam załadować zmywarkę z płaczącym Tymem na rękach, jednocześnie grzejąc mleko i odpowiadając na pytania Stacha...
stan dzieci – czy były głodne, zmęczone, czymś pobudzone
co dzieci robiły przed – może jedno wyło, bo chciało ciasto, które zobaczyło na szafce, a drugie wsypało klocki do metalowej puszki i intensywnie potrząsało...
skala złości – od 1 do 10, gdzie 1 jest po prostu trochę podniesionym głosem, a 10 to mega wybuch złości. Każda przemoc fizyczna, pociągnięcie, szarpnięcie itp. daje od razu 10.

Notowałam dokładnie przez ponad tydzień i wnioski były jednoznaczne.
Okazało się, że wyzwalacz tak naprawdę jest mało istotny. To może być cokolwiek, jakiś drobiazg, który w innej sytuacji zupełnie by mnie nie sprowokował. To znaczy, że dla dzieci mogę być kompletnie nieprzewidywalna – to samo zachowanie, np. pisanie po ścianie czy rozlewanie soku na świeżo umytej podłodze może mieć różne skutki.
Stan mój i dzieci ma znaczenie – głód, niewyspanie potęgują wybuchy złości.
Ale największe znaczenie miało to, co się działo przed. A mianowicie hałas.
Wszystkie większe wybuchy złości i znakomita większość wszystkich wybuchów poprzedzona była hałasem. Głośna zabawa, płacz, krzyki, dzwonienie klockami, bębnienie jedną zabawką o drugą, rąbanie drewnianą łyżką w garnek, piszczenie na flecie... Kiedy prowadziłam dziennik, karmiłam jeszcze piersią i często wybuchy pojawiały się w sytuacji, kiedy jeden synek był przy piersi (a wcześniej głośno się jej domagał), a drugi próbował hałasem zwrócić na siebie uwagę. Przy ograniczonej mobilności i niemożliwości działania (bo roczniak na cycu) dźwięki stawały się torturą. Gotowałam się, wrzałam. I wybuchałam.

Aż ktoś poradził mi magiczne rozwiązanie.



Zatyczki do uszu. Stopery. Są różne – piankowe, woskowe, silikonowe, plastikowe... Są też specjalne słuchawki. Oczywiście nie chodzi o to, żeby odcinać się od wszystkich dźwięków, ale żeby trochę je ograniczyć, stłumić. Moje ulubione zatyczki zmniejszają poziom dźwięku o 25 dB. To tak, jakby zwykłą rozmowę ściszyć do szeptu. Albo wrzask do zwykłej rozmowy. Niektóre dźwięki (np. najwyższe rejestry mojego młodszego dziecka) przenikają przez zatyczki jakby nieco bardziej.
Tak czy siak komfort jest ogromny.
W zatyczkach nie wybucham wcale. Niestety, czasem gdzieś je gubię albo zostawiam. Dlatego muszę mieć kilka par w różnych miejscach w domu. 
Tak, w takich warunkach można pracować nad problemami. Można rozmawiać, negocjować. Można porozumiewać się bez przemocy, rozmawiać z empatią. Również na temat zmniejszenia poziomu hałasu. Wreszcie mogę bawić się z dzieckiem klockami, możemy razem hałasować, a ja nie czuję po chwili rozdrażnienia, napięcia.
Znalazłam mój sposób. Może pomoże również Tobie?

5 komentarzy:

  1. albo mp3 , muzyka. na mnie działa lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak kiedyś nocowałam w jednym pokoju z Klusięciem, wybudzały mnie jej najmniejsze westchnięcia przez sen. Ona spała twardo wiele godzin, ja w ogóle. W końcu spałam z zatyczką w jednym uchu. Jak się budziła naprawdę, i tak ją słyszałam. Wpadł na to jej tata, bo jej włączał na noc karuzelkę, a sam szedł spać. Wcześniej stopery przydawały mi się na noclegu pod namiotem, jak ktoś z sąsiedniego namiotu np. chrapał. Albo zbyt głośno padał deszcz. Nie sądziłam, że przy dziecku tak szybko się przyda. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny pomysł! i brawo za szczerość przed samą sobą, jesteś świetną mamą! ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam dwóch synów jeden 6lat drugi 6miesiecy. Dostaję szału gdy starszemu trzeba powtarzać wszystko 20x a on wciąż mówi za chwilę. Generalnie nie przeszkadza mi hałas bo starszy sam hałasu nie znosi a uderzanie zabawką Młodszego-tak musi być i tyle.a na nieposłuszeństwo starszego,który chodzi juz do szkoły nawet zatyczki nie pomogą:D nie działają ani prośby ani groźby. Najlepiej działa gdy mówię wprost jak do dorosłego ze mnie to czy owo złości i proszę żeby to zmienił bo nie chce na niego krzyczeć. Tylko codziennie tłumaczenie tego samego 1h to chyba strata czasu bo lepiej spędzić go na wspólnych zajęciach a nie na prawieniu morałów.moze jakieś rady?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzieś przeczytałam taki tekst - jeśli mówisz coś dziecku sto razy i ono wciąż jest nieposłuszne, to kto się wolniej uczy? ;-)

      Usuń