Tak sobie pomyślałam, wstawiając te zdjęcia, że ktoś, kto nie ma dzieci, mógłby sobie pomyśleć, że ognisko z czterolatkiem i półtoraroczniakiem to naprawdę jedna wielka sielanka i relaks. I kiedyś mógłby się zdziwić.
Pomyślałam też, że ktoś, kto ma dzieci, pomyśli sobie pewnie, że mamy szczęście, bo jej/jego dzieci na pewno zaraz wywinęłyby to, to i tamto i nie byłoby ogniska, tylko rozpacz i udręka.
Tak naprawdę przeżyliśmy już parę ognisk, które były rozpaczą i udręką i to dzisiejsze było chyba najbardziej sielankowe, odkąd mamy dzieci. One chyba po prostu rosną, dojrzewają, a i my uczymy się pewnych rzeczy. Ale przecież trzeba napisać prawdę ;-) Tymo właściwie już od początku był dość zmęczony, głodny i przez to marudny, a nie było nic dla niego jadalnego (czyt. nie było owsianki), poza tym bez przerwy właził na ławkę i balansował na niej ryzykując batmana do tyłu prosto w ognisko, a właził po to żeby ściągać różne rzeczy ze stołu ze szczególnym uwzględnieniem noża, piwa i słoika z kompotem, w końcu położył się na tym stole trafiając akurat koszulką w wafel ryżowy oblany wcześniej wodą przez Stacha, więc cały był utytłany. Dym szczypał go w oczy, kichał i marudził jeszcze bardziej. Stach chciał koniecznie kręcić kociołkiem kiedy akurat było to niewskazane, a zupełnie nie chciał kiedy trzeba było, poza tym idealne wynajdował momenty kiedy siadaliśmy spokojnie żeby coś zjeść/upiec/wypić/odsapnąć i wołał na cały sad coś w stylu "mamaaaa! utknąłem!!! maaaaamaaaa" albo "mamaaaa! złamałem nogę!" albo "maaaamaaa!! ratunku, nie mogę zejść z drzewa!" albo "maaaamaaaa! zaplątałem się w hamaku!". Kiedy Tymo wreszcie po pół godziny jęczenia dał się usadzić w wózku i zajął się zabawą, Stach uznał że on też musi siedzieć w wózku i zabrał mu wszystkie zabawki, na to Tymo w ryk itd. itp.
Ale poza tym było naprawdę sielankowo :-)
A w kociołku:
pół dyni hokkaido
2 małe cukinie (jedna zielona, jedna żółta)
nieduży patison
duża cebula
oliwa z oliwek
sól, pieprz, czerwona papryka słodka, czosnek granulowany
Pokroić w grubą kostkę, wymieszać z oliwą i przyprawami, dusić pod przykryciem w kociołku na niewielkim ognisku, aż warzywa będą miękkie, ale nie rozlazłe. Proste, genialne. Smacznego :-)
Ognisko. Nie grill. Faaaajnie.
OdpowiedzUsuńTylko ognisko :-)
Usuńpo latach będziecie tęsknić za takimi wydarzeniami,,gdy dorosną te Wasze maleństwa:):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witam :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, same zdjęcia przedstawiają się naprawdę sielankowo. Ogniska uwielbiam. Dzieci też, choć jeszcze nie mam. W takim razie lepiej przemyśleć sprawę dzieci, czy ognisk? ;o)
Ale fajny kociołek pyszności :)
OdpowiedzUsuń