poniedziałek, 24 marca 2014

Parowóz

...czyli naucz się śmiać z siebie, a nie zabraknie ci powodów do radości ;-)

Wybraliśmy się dziś rano oglądać parowóz. Kilka minut przed ósmą miał przejeżdżać przez Zbąszynek i dalej jechać na rekonstrukcję historyczną do Żar. Mimo zimna i deszczu zapakowałam się z młodszym synkiem do samochodu i już po chwili byliśmy na stacji.

Pani w kasie nic nie wiedziała, ale z megafonów popłynął komunikat o "pociągu dodatkowym" i po kilku minutach lokomotywa pojawiła się w oddali - ciemna sylwetka, światła i wielki obłok dymu. Maszyna robiła wrażenie, ogromna, buchająca parą... Po kilku minutach parowóz zagwizdał i odjechał, a my wróciliśmy do domu.

- No i jak? - zapytał mąż.
- Super. Stach zachwycony, para, dym, a jak zagwizdało, to aż podskoczyliśmy... Maszynista i palacz jak z epoki. Świetne zabytkowe wagony...
- A parowóz jaki?
- Parowóz... taki sobie. Niezbyt ładny.
- A to nie miała być Piękna Helena?
- Nie wiem co miało być. Ale raczej to nie była Piękna Helena. Jakiś taki kanciasty...
- Kanciasty??
- No zobacz...



- No tak... to jest Piękna Helena, tyle że to jest jej tył...
- Tył?
- No tył... Podczepiona jest odwrotnie, pewnie będą ją obracać potem. Prawdziwy parowóz jest tam dalej, to jest tender. Nie zwróciłaś uwagi na koła, kocioł...?

No jakoś nie :-P
To znaczy - widzieliśmy koła, tłoki, komin z dymem i w ogóle. Ale jakoś nie ogarnęliśmy całości...

Następnym razem maszyny będzie pokazywał tata ;-)

1 komentarz:

  1. Hi, hi... boskie...


    najwazniejsze, ze dziecku sie podobalo!

    OdpowiedzUsuń