piątek, 18 października 2013

Kasztany!

Oczywiście kasztany jadalne, czyli owoce kasztana Castanea sativa, czyli marony. Nie mylić z owocami kasztanowca, które nadają się do robienia ludzików i zwierzątek, noszenia w kieszeni, ale do jedzenia zupełnie nie.

Zawsze bardzo chciałam z nimi poeksperymentować, trafiało mi się po kilka lub kilkanaście nazbieranych w jakimś parku czy przywiezionych od kogoś. Znałam smak pieczonych w piekarniku, kiedyś w Paryżu kupiłyśmy z koleżankami torebkę pieczonych wśród węgielków, na ulicy. Ale wciąż było mi mało. Aż wreszcie w tym roku znalazłam sobie lokalnego dostawcę :-) i kupiłam pięć kilo. I wreszcie mogę kasztanowo poszaleć.

Kasztan jadalny to jeden z najważniejszych składników w diecie polecanej przez świętą Hildegardę. Kasztany to według Hildegardy lekarstwo na niemal wszystkie choroby i słabości, wzmacniają mózg, nerwy, wątrobę, śledzionę, serce... "Kasztany są pożywieniem o naturze bardzo ciepłej i z tej przyczyny posiadają wiele zalet, ponieważ usposabiają umiarkowanie" - pisze Święta. Próbuję wyobrazić sobie średniowieczną kuchnię... Ziemniaki pojawiły się w Europie dopiero 400 lat po śmierci Hildegardy, drugie tyle czasu zajęło ich upowszechnienie. Kasztany, bogate w skrobię, popularne w południowej i zachodniej Europie, były prawdopodobnie najbardziej "ziemniaczanym" składnikiem ówczesnej kuchni. Robiono z nich zupy, pieczono, gotowano, przerabiano na mąkę... 

Są świetnym źródłem potasu, niezłym źródłem magnezu i wapnia. Mają bardzo mało tłuszczu (2%, dla porównania orzechy nawet 60%), niewiele białka (2-4%), sporo błonnika. To przede wszystkim skrobia - dobrze przyswajalne, lekkostrawne źródło węglowodanów. Nie mają glutenu i zwykle nie powodują alergii (podobno alergia na kasztany zdarza się u osób uczulonych na lateks). Są sycące, ale nie obciążają żołądka.

Kasztany już piekłam w piekarniku i w kominku, gotowałam, a dzisiaj zrobiłam zupełnie autorskie danie, miks średniowiecznej kuchni europejskiej ze współczesną kuchnią azjatycko-wegetariańską ;-) czyli

Kasztany duszone z czosnkiem i tofu

300-400 g kasztanów
200 g tofu
główka czosnku (jak szaleć to szaleć)
2-3 duże łyżki masła
sól, pieprz, zioła prowansalskie

Kasztany ugotować (ok. 30 min) i obrać (dobrze naciąć skórkę przed gotowaniem). Czosnek obrać, dość grubo pokroić. Tofu pokroić w grubą kostkę. Na patelni stopić masło (może być wymieszane z oliwą albo sama oliwa, jeśli ma być wegańskie), wrzucić czosnek, zrumienić, dodać kasztany i tofu. Przyprawić, dusić pod przykryciem ok. 15 minut, od czasu do czasu delikatnie mieszając. Smacznego :-)


(zdjęcie kasztana z Wikipedii, bo aparat chwilowo niestety zepsuty)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz