Kilka dni temu poszliśmy znów tą samą trasą - od szosy i tablicy rezerwatu, przez las, drogą przez bagna, potem przez pola, które kiedyś były łąkami... aż do rzeki, do poniemieckiego, rolniczego mostu bez barierek, kiedyś pewnie ważnego dla okolicznych gospodarstw, dziś zarośniętego...
...tylko lipa już nie stała, leżała w kawałkach, próchniejąc, zarastając podagrycznikiem, wracając do gleby, do wody, do Ziemi, wciąż dając mieszkanie bezkręgowcom, grzybom, bakteriom... aż za kilka lat znów tu przyjdziemy i nie będzie już nawet tych kawałków próchna...
...aż może w tym miejscu wyrośnie kolejna lipa?
To była lekcja o przemijaniu i wieczności...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz