wtorek, 27 stycznia 2015

Kurki :-(

Nasze biedne kurki!
Nikt się nie spodziewał, jaki okropny spotka je los.

Ostatnie dni leżał śnieg, kury kisiły się na wybiegu i w kurniku, dziś śnieg zaczął topnieć, więc wypuściłam je na podwórko - ogrodzone, wydawałoby się - bezpieczne, do tej pory bezpieczne - żeby poskubały trawkę i pogrzebały w liściach. Wybiegły bardzo szczęśliwe - a godzinę później większość z nich już nie żyła!

Kiedy Andrzej ze Stachem wychodzili na dwór, Stach wybiegł jak zwykle pierwszy, ale nie pobiegł jak zwykle do zwierzaków, ale cofnął się do korytarza i zamknął drzwi. Kiedy Andrzej zszedł, Stach powiedział, że na podwórku są jakieś obce psy. 

Obce psy, włóczące się pewnie za cieczkami, przeszły jakoś przez płot i zagryzły prawie wszystkie nasze kury. Najpierw Andrzej zauważył trzy martwe, rozszarpane, leżące na podwórku i przybiegł mi o tym powiedzieć. Byłam załamana, ale po chwili okazało się najgorsze - prawdziwa rzeź odbyła się w środku w kurniku, gdzie kury pobiegły się schronić. Psy pobiegły tam za nimi, weszły do środka. Wyglądało na to, że zginęły wszystkie! Dopiero po chwili zza domu wyszedł bardzo przestraszony kogut - kiedy psy zaczęły mordować, pobiegł w inną stronę niż reszta stada i to go ocaliło. Kiedy Andrzej zbierał martwe ciała kurek, pojawiła się skądś jedna całkiem nienaruszona - przyczaiła się chyba za wychodkami. No i jedna z martwych okazała się nie całkiem martwa. Możliwe, że przeżyje.

Dziesięć kur zabitych, jedna ranna. Ocalał bez szwanku kogut i jedna kurka.

* * *

Kilka dni temu napisałam fajny wiersz o szczęśliwych psach włóczących się po łące, dziś wieczorem chciałam go tu wkleić. Nie wkleję, dziś jestem wściekła na cały psi ród, oczywiście niewinny, winny jest człowiek, który nie pilnuje, nie sterylizuje itd. Ale nawet na Kacperka nie mam dziś ochoty patrzeć. Zresztą wyczuwa i schodzi mi z oczu :-(

11 komentarzy:

  1. Bardzo mi przykro.
    Dobrze, że synkowi nic sie nie stało, że kiedy zibaczył psy schował się do domu. Jest bardzo mądry.
    ania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro mi, bo sama mam kurki i chyba by mi serducho pękło. :(
    Tak jak piszesz, psy mordercy, ale za sprawą ludzi, którzy sie nimi nie interesują, porzucają. Potrójna tragedia. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo współczuję. Znam ten ból, wściekłość i bezradność.

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję straty.
    Szkoda kurek. :(
    Z dwojga złego dobrze, że Wam nic się nie stało, a z dwu kur i koguta da się odbudować stadko.
    Nie wiem, co bym zrobiła w tej sytuacji. Chyba bym z gołymi rękami na te psy poszła i sama bym je zagryzła. :/
    Mam nadzieję, że zgłosicie zdarzenie komu trzeba i ktoś odpowiedzialny za trzymanie porządku zrobi (nomen omen) porządek z właścicielami psów. Bo - jak pisałaś - psy nie są niczemu winne, że je człowiek tak wychował.
    Pozdrawiam
    tatsu
    (https://smoczyblog.wordpress.com/)

    OdpowiedzUsuń
  5. Strata bolesna, ale aż mi ciarki przeszły po plecach na myśl, że wtedy, kiedy wpadła psia banda, na podwórku mogły się bawić dzieci.

    A psy... nie wiem, jak było w tym przypadku, ale po mojej rodzinnej wsi włóczyły się swego czasu czeredy bezpańskich psów i okropnie się ich bałam. Możliwe, że i u Was utworzył się taki gang, który walcząc o przetrwanie posłużył sie metodą znaną teraz praktycznie tylko z opowiadań o chytrym lisku w kurniku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. borze zielony! :O
    od dziecka boję się psów. nie raz wiejskie włóczęgi niemal odgryzły mi nogi :(

    Kira.

    OdpowiedzUsuń