czwartek, 13 sierpnia 2015

Meteo

Stach fascynuje się pogodą.
Oczywiście najbardziej interesują go zjawiska ekstremalne. Burze, nawałnice, trąby powietrzne, tornada, cyklony, huragany - o, tu oczka się świecą. Ale obserwuje też chmury, odczytuje temperaturę na termometrze, sprawdza skąd wieje wiatr. Ma nawet swoje własne nazwy chmur (ciekawe, czy ktoś zgadnie, jakie to są chmury typu owsianka). 

Obserwacje to jedno, ale nowoczesne narzędzia meteorologiczne to drugie. Chciałabym polecić dwa genialne portale, które z jednej strony są po prostu przydatne same w sobie, z drugiej - mogą być wszechstronnym narzędziem edukacyjnym do nauki mnóstwa rzeczy na różnych poziomach nauczania, od przedszkola do... właściwie bez ograniczeń.


Google tłumaczy opis strony jako  "Społeczność współpracy sieci w czasie rzeczywistym lokalizacji piorun" :-) Strona pokazuje, gdzie w danym momencie na świecie - w ciągu ostatnich dwóch godzin - obserwowane były błyski i grzmoty. Gdzie jest w tym momencie burza? Czy jakiś front burzowy zbliża się do nas? Gdzie w Europie są teraz burze? A może opuścimy Europę i powędrujemy do Afryki, Australii? Poznajemy kontynenty i obce kraje, śledząc burze. Odpalamy prawie codziennie, czasem kilka raz dziennie.

Tu na przykład widać, jak front burzowy z południowo-zachodniej Europy przeszedł przez Bramę Morawską między Sudetami a Karpatami. Nas tym razem ominęło. Widać też burzę nad Tatrami. Białe krzyżyki to aktualne uderzenia, czerwone - sprzed 2 godzin. 


Dzisiaj u nas cisza. To może do Ameryki?



To jest naprawdę rewelacyjne.
Pokazuje siłę i układ wiatru - też na całym świecie.
Oprócz wiatru można sobie włączyć nakładkę temperatury, opadów, zachmurzenia, ciśnienia... i jeszcze parę innych. Zbliżyć, oddalić. Zmienić jednostki. Ustawić wysokość (od wysokości gruntu do 13,5 km). Można też włączyć prognozy na kolejne dni i obserwować, jak przemieszczają się układy baryczne. Tak naprawdę można bawić się godzinami. Nie będę się rozpisywać, zachęcam do samodzielnego testowania. Tu jest naprawdę spora część podstawy programowej z geografii, fizyki... a poza tym jest to po prostu ładne.

Aktualny układ wiatrów i ciśnienia nad Europą:

Widać potężny niż nad Islandią i wyż nad Atlantykiem, widać wyż skandynawski (i to on zapewne ma na nas w tym momencie największy wpływ) i niż nad północną częścią Rosji. A to tylko nieruchomy obrazek, jeśli wejść na stronę, wszystko żyje i rusza się. 

A gdzie pada? Oczywiście tam, gdzie są niże. 


Wygląda na to, że mamy niezłą pogodę do obserwacji Perseidów :-)

czwartek, 6 sierpnia 2015

Zerówka cz.1

Jak wygląda edukacja domowa w praktyce? W tym momencie jesteśmy w zerówce, Stach ma pięć lat. Formalnie edukację rozpoczyna od września. Nie umie dodawać 2+2, ale wie czym jest oś liczbowa. Nie przepada za rysowaniem szlaczków, ale chętnie rysuje przekroje przez wybuchający wulkan z zaznaczoną komorą magmową. Nie umie czytać i pisać, ale umie wykopać wielki dół i doprowadzić do niego wodę.

Będę co jakiś czas wklejać nasze edukacyjne inspiracje.

1.
Znajdujemy na strychu dwie książki o muzyce z mojego dzieciństwa.
Czytamy przed spaniem.
Następnego dnia Stach robi z deski i rury skrzypce. „Gra”, naśladując dźwięk skrzypiec – piszcząc cienko. Oglądamy filmy z różnymi grającymi instrumentami. Trafiamy na film o wielkich trąbach, na jakich grają górale w Karpatach. Oczywiście rury teraz są wielkimi trąbami. Bez zatyczek w uszach ani rusz.
Czytamy kolejne rozdziały „Tam gdzie mieszka muzyka” Arkadego Klonowa, przy różnych okazjach oglądamy filmy z koncertów symfonicznych, z wielką orkiestrą, ale też utwory kameralne. Słuchanie muzyki klasycznej staje się rytuałem przed zaśnięciem. Ulubiony jest oczywiście Vivaldi i „Cztery pory roku”. Szukamy kolejnych utworów, trafiamy na Griega. „W jaskini króla gór” staje się inspiracją do teatrzyku kukiełkowego (pomysł chwilowo porzucony, ale wróci pewnie wkrótce). Przeszukując youtube, odkrywamy komputerowe animacje różnych klasycznych utworów i genialny duet Pianoguys.
Na filharmonię jeszcze za wcześnie – nie wysiedzi, chociaż może poszukamy czegoś specjalnie dla dzieci.
Oczywiście perkusja z garnków to codzienność, podobnie jak „granie” na zabytkowym fortepianie pradziadka, który chwilowo rozstrojony stoi u prababci. Flety chwilowo pochowałam, na pewne częstotliwości nie pomagają nawet zatyczki w uszach.
Odwiedzając rodzinę w Świnoujściu, mamy okazję posłuchać na żywo skrzypiec, na których gra moja kuzynka. Stach prosi, by zagrała, ale dopiero po dłuższej chwili decyduje się wyjść spod krzesła i dotknąć magicznego instrumentu.

2.

- Nie mogę... - marudzi Stach. - Nie umiem...
- Hej, poczekaj – mówię – pokaże Ci film.

Oglądamy film o człowieku, który nie ma rąk i nie tylko doskonale jeździ na rowerze, ale też potrafi zmienić sobie dętkę. Oglądamy kilka razy z zapartym tchem. Jak on to robi? Trochę stopami, trochę ustami... Próbujemy w ten sposób podnosić różne rzeczy

- Gdyby ten gość mówił tylko „nie umiem”, nigdy nie nauczyłby się jeździć na rowerze, a co dopiero zmieniać dętkę... Ale próbował, ćwiczył i w końcu mu się udało.

Ale dlaczego ten człowiek nie miał rąk? Jak to możliwe? Pojawia się nowe słowo: niepełnosprawni. Niektórzy nie mają nóg albo te nogi nie działają. Są ludzie, którzy nie widzą, nie słyszą. Ale mają sposoby, żeby funkcjonować w świecie. Oglądamy film o psach przewodnikach. Odkrywamy język migowy. Próbujemy porozumieć się na migi, bez słów. Przynoszę z apteczki opakowanie lekarstwa z napisami w Braille'u. Próbujemy chodzić z zamkniętymi oczami.

Kilka dni później w Poznaniu spotykamy osobę na wózku. Stach przypomina sobie, że staruszka na wózku pojawia się czasem w naszym kościele.

Temat, raz wprowadzony, rozszerza się i rozgałęzia przy każdej możliwej okazji.

3.

Kupuję „Świat Nauki” do poczytania w pociągu i przywożę do domu.
Leży sobie otwarty na kanapie na środku pokoju, czytamy w wolnych chwilach. Akurat jest w nim świetny tekst o odkryciu złożonych ekosystemów głęboko pod lodowcami szelfowymi Antarktydy, w całkowitych ciemnościach. Okazuje się, że żyją tam nawet ryby. Na dużej ilustracji widnieje robot do badań pod lodem. Stach pyta, co to.
Opowiadam, krótko streszczam. Zaciekawia się. Czytam mu fragmenty artykułu (a napisany jest żywym, przystępnym językiem), podczas gdy on przyniósł lego i buduje robota. Czytamy, jak głęboką dziurę trzeba było wywiercić w lodowcu – aż 780 metrów!

- To tak jak stąd do lasu mniej więcej – mówię.
- Tak jakby drogę stąd do lasu postawić... tak do góry?
- Tak właśnie. Albo raczej w dół.

Tymo nam przeszkadza, obiecujemy sobie wrócić do tematu.
„Na tapecie” pojawia się Antarktyda. Lodowce już kiedyś były, sporo o nich czytaliśmy, więc teraz tylko dowiadujemy się, czym są lodowce szelfowe. Co na nich żyje, ale też, jak się okazuje, pod nimi, w całkowitych ciemnościach. Oglądamy mapę Antarktydy u Mizielińskich, ale też na dużej mapie świata, która wisi na ścianie. Okazuje się, że to taki dziwny kontynent, na którym nikt nie mieszka, tylko naukowcy w bazach. O ich życiu też dowiadujemy się trochę ze „Świata Nauki”. Na Stachu największe wrażenie robi traktor, który ciągnie wielki kontener ze sprzętem i zaopatrzeniem kilkaset km po śniegu i lodzie.

Wieczorem słuchamy „Antarctica” Vangelisa. Niestety, ktoś zrobił do tej muzyki animację, w której pojawiają się... niedźwiedzie polarne, a Antarktydzie przecież ich nie ma. Potrzebne sprostowanie. Ale ogromne pływające góry lodowe robią na pięciolatku wrażenie.

- Co poczytamy przed spaniem?
- Coś o lodowcach... A czy na takiej górze lodowej można siedzieć tak z nogami w dół? A czy na Antarktydzie są wulkany?

Nie wiem. Chyba nie ma, ale muszę to sprawdzić. Uczymy się razem.